Hau, Przyjaciele!
Kuba został dzisiaj w domu, gdyż miał już wieczorem gorączkę. A jednak prosił, by go przed południem obudzono telefonicznie, bo chciał śledzić bieg Justyny Kowalczyk na 10 kilometrów. Nie bardzo zrozumiałam, jak on chce ją śledzić, skoro ma zakaz wychodzenia z domu? Spałam więc raczej czujnie, otwierająca na zmianę raz jedno, to znów drugie oko. No i faktycznie, chyba Pan zadzwonił około 12.00, bo jeszcze się umawiali, że Kuba będzie wysyłał do Pana SMS-y. Po chwili już wiedziałam, że chodzi o telewizję, bo Kuba rozsiadł się na kanapie, przyniósł herbatę, ale, niestety, apetyt mu wyjątkowo nie dopisuje. Więc i ja poszczę. Przebaczam jednak, bo z minuty na minutę nerwy rosły, komórka była aż gorąca od wysyłanych wiadomości i to chyba do szkoły, do kolegów. A na ostatnich metrach biegu Justyny Kuba aż skakał, tarmosił mnie za uszy, przemawiał do mnie, jakbym miała wpływ na tempo. Wreszcie zaczął się wielki krzyk, śmiech i telefony, telefony. Podobno koledzy zgłosili nauczycielowi tę nowinę, a on kazał Kubę pozdrowić. Wieczorem już cała rodzina zasiadła przed telewizorem, a na stole nie zabrakło pysznych babeczek, zaś kolacja była prawie świąteczna, gdyż my jesteśmy zdrowi. Ciekawa jestem, co Pani przygotuje na sobotni wieczór. Cześć. Astra