Do piątego roku życia, zanim zaczną żyć całkiem samodzielnie, potrzebują matczynego mleka i dobrej opieki.
Szliśmy przez busz, a wokół brykało 16 młodych słoni. Kłusownicy zabili ich matki, a one codziennie potrzebują nawet do dwudziestu kilku litrów mleka. Zieleniną też nie pogardzą, ale bez mleka ani rusz. W naturalnym środowisku maluchy nie miałyby szans. Paula Kahumbu, naukowiec z Parku Narodowego w Nairobi, niemal całe swoje życie poświęciła słoniom. Z nią idziemy w busz, krok w krok za słoniami.
Trąba samoobsługowa
W Kenii żyje ok. 33 tys. słoni. Podobnie jak nosorożce, są na celowniku kłusowników. – Jest ich wielu – mówi Paula. – Co tydzień aresztujemy kilka osób polujących na słonie. Gdy w 1989 roku zaczynałam pracę, straciliśmy prawie wszystkie. Kłusownicy zabijali nawet młode. Teraz w Kenii jest wielu takich ludzi, którzy chronią zwierzęta. Jedna z organizacji założyła nawet w Parku Narodowym w Nairobi sierociniec dla słoni maluchów. Po jakimś czasie, gdy staną się samodzielne, z sierocińca trafią do nowego domu, do Parku Narodowego Tsavo, na wschodzie Kenii. W sierocińcu akurat trwa pora karmienia. Słonięta zwinnie owijają trąby wokół butli pełnych mleka. I piją, piją, piją... – Czy wiesz, że słonice głaszczą trąbami młode? – pyta Paula. – Są bardzo towarzyskie i wrażliwe – dodaje. – Lubią się ze sobą bawić. A słonie mamy doskonale wyczuwają, w jakim nastroju jest ich maluch. I wyobraź sobie, że nawet potrafią... śpiewać! Robią to przeważnie nocą, gdy młode zasypiają, albo kiedy maluchy są wystraszone. Po mlecznej uczcie czas na zabawę i błotne kąpiele. 16 słoniątek wchodzi w błoto. Podnoszą zadziornie trąby, wdrapują się jeden na drugiego. I tylko wielkie uszy im trzepoczą.
Więcej w najnowszym „Małym Gościu”