Hau, Przyjaciele!
Byliśmy wczoraj na wycieczce rowerowej. Planowana od dawna i ciągle odkładana z powodu deszczu. Dzisiaj około południa zapadła decyzja, że wyjeżdżamy, że ryzykujemy, że niech nawet popada, ale mamy dosyć siedzenia w domu. No i warto było, bo z godziny na godzinę chmury znikały, a słońce przebijało się coraz mocniej. Wyruszyliśmy na Wilcze Doły, potem ścieżką rowerową wzdłuż autostrady A4, następnie w kierunku Rud Raciborskich. Po deszczowych dniach nastąpiło obniżenie kondycji i Paulina po godzinie wołała o odpoczynek. Akurat mijaliśmy przydrożny bar, który ulokowany był nad potokiem. Zbiegłam w dół i pełna szczęścia chłeptałam pyszną wodę. Pan już zsiadał z roweru i pytał, co kto zamawia. No i wywiązała się wielka dyskusja, której przyczyną byłam ja! Okazuje się bowiem, że różne słodkie napoje gazowane, tak lubiane przez młodych, są nie tylko niezdrowe, ale nawet trujące, chorobotwórcze. Pani stwierdziła, że należy brać przykład ze mnie, gdyż jako mądry pies piję tylko czystą wodę niegazowaną. Dzięki temu jestem zdrowa i mam piękne zęby. Kuba stwierdził, że aż go brzuch rozbolał z powodu natłoku przykrych informacji. Ania, która też się z nami wybrała, kupiła małą butelkę jakiegoś „świństwa” i głośno czytała o tym, jakie to chemiczne cuda wtłoczono do napoju. Paulina miała dziwną minę , a potem oświadczyła, że od zaraz bierze przykład ze mnie i zaczyna pic głównie wodę źródlaną. Byłam dumna i lekkim truchtem biegłam przy rowerze Pani aż do samych Rud. Lubię te okolice, obfite właśnie w wodę, o której tyle rozmawiano w czasie wycieczki. Chciałam jeszcze zachęcić wszystkich, by nie kupowali wody, tylko tak jak ja pili ją z rzek, potoków i strumyków czy z kałuż. No, ale do tego muszą trochę dorosnąć i pozbyć się złych nawyków. Cześć. Astra