Walentynkowy zwyczaj znany jest w Europie już od co najmniej 500 lat. Św. Walenty do niedawna jeszcze był czczony jako patron chorych na choroby umysłowe, nerwowe i epilepsje. Szybko jednak uznano, że skoro Św. Walenty patronuje osobom z zaburzeniami mózgu, więc tym bardziej pasuje do zakochanych.
W martyrologium widnieje pod dniem 14 lutego. Ale rzecz osobliwa: to samo martyrologium pod tym samym dniem wymienia drugiego Walentego, który śmierć męczeńską ponieść miał w Terni (Umbria). Czy więc chodzi o dwóch męczenników tego samego imienia?
Przypuszczają, że chodzi o tego samego świętego, którego kult zawędrował do Terni, a potem - przy braku dokładniejszych wiadomości - poczytany został za kult lokalny, oddawany pierwszemu biskupowi tego miasta.
Jak w wielu innych wypadkach, nie było to przeszkodą do rozwoju kultu, który chętnie sycił się legendą i powędrował w kraje całej niemal Europy. Dotarł także do nas i rozwinął się przede wszystkim w diecezji przemyskiej, gdzie św. Walentego uznano za patrona diecezji. Wszedł również w zwyczaje ludowe i folklor, ale rzecz znów osobliwa: pod wpływem niemieckim skojarzył się wówczas z ciężkimi cierpieniami (epilepsją), podczas gdy na Zachodzie, zwłaszcza w Anglii i Stanach Zjednoczonych święty jest raczej patronem zakochanych, a jego dzień okazją do tego, by obdarowywać się drobnymi upominkami.
Walentynkowy zwyczaj znany jest w Europie już od co najmniej 500 lat. Św. Walenty do niedawna jeszcze był czczony jako patron chorych na choroby umysłowe, nerwowe i epilepsje. Szybko jednak uznano, że skoro Św. Walenty patronuje osobom z zaburzeniami mózgu, więc tym bardziej pasuje do zakochanych.
Z materiałów źródłowych wynika, że za czasów cesarza Klaudiusza II (268-270) żył biskup Walenty, który słynął z niesienia pociechy męczennikom prowadzonym na śmierć. Biskup ten został stracony w dniu 14 lutego 269 r. podczas prześladowań chrześcijan w Rzymie.
Niekiedy wymienia się również innego kapłana Walentego, który w III w. był biskupem Terni i oddał życie za wiarę. Obaj ci biskupi zostali uznani przez Kościół za świętych.
Według niektórych historyków zwyczaj ten wywodzi się z czasów rzymskich, przedchrześcijańskich i związany był ze świętem Junony. Wówczas to, w dniu 14 lutego, zakochani, głównie młodzi, wypisywali imiona swych dziewcząt i kobiet.
Najbardziej jednak romantyczną wersją jest legenda o żyjącym w III wieku Walentyniuszu, który był wyznawcą zakazanej wówczas w Rzymie religii Chrystusowej. Ów młodzian przejawiał dużą aktywność konspiracyjną w propagowaniu nowej religii. Los chciał, że zakochał się w niewidomej córce znanego wielmoży. Wzajemna miłość musiała być tak silna, że pod jej wpływem dziewczyna odzyskała wzrok. Walentyniusza jednak wtrącono do więzienia, a ponieważ nie chciał wyrzec się Jezusa Chrystusa, zgodnie z ówczesnym prawem, został skazany na śmierć. Zginął w dniu 14 lutego. Za swoją niezłomną wiarę został przez Kościół zaliczony w poczet świętych, a dzień 14 lutego tradycja uczyniła Dniem Zakochanych. Gwoli ścisłości trzeba dodać, że odnośnie święta zakochanych Stolica Apostolska nie zajmuje żadnego oficjalnego stanowiska, pozostawiając kultywowanie tej tradycji jako osobistą sprawę wiernych.