Kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina” (J 2, 1-12)
W biblijnej opowieści o cudzie, jakiego Jezus dokonał podczas wesela w Kanie Galilejskiej, zawsze odnajduję wspomnienia z mojego dzieciństwa.
Byłem chłopcem, jak wielu, który nie zawsze słuchał mamy... Nieraz było mi wstyd, gdy nabroiłem, często żałowałem, ale potem, po jakimś czasie, znowu wydawało mi się, że sam wiem lepiej, jak mam postępować.
Później odkryłem tę piękną opowieść, w której Maryja prosi Syna, by pomógł znajdującej się w potrzebie młodej parze z Kany Galilejskiej. Scenę tę przenika czułość zatroskanej Matki, która sprawia, że nastąpił początek znaków czynionych przez jej Syna. Jezus Chrystus, dorosły mężczyzna, wsłuchany w słowa swojej mamy i pod ich wpływem dokonujący cudu... To dla mnie jeden z najbardziej wzruszających fragmentów Ewangelii.
Dziś z większą pewnością, niż kiedykolwiek wcześniej wiem, że zatroskanie i mądra, dobra rada kogoś, kto mnie kocha, jest ogromnym szczęściem i nieocenioną pomocą w życiu.
Wydarzenie z Kany Galilejskiej uczy mnie jeszcze czegoś. Mianowicie tego, że nigdy nie jestem sam, nawet w sytuacjach, które wydają się bardzo trudne, kłopotliwe i bez wyjścia (bo przecież w takiej znaleźli się państwo młodzi z Kany Galilejskiej, gdy zabrakło wina dla gości weselnych). Zawsze jest Ktoś, kto czuwa nade mną tak samo, jak na tamtym weselu nad młodą parą, jej rodziną i gośćmi.
Teraz, w dorosłym życiu, nadal nie radzę sobie z różnymi przeciwnościami, wciąż brakuje mi zapobiegliwości i przenikliwości, często się mylę i czasem myślę, że mimo upływu lat wciąż jestem jak tamten mały chłopiec... Ale wszystko się zmienia, gdy przypominam sobie scenę w Kanie Galilejskiej, kiedy wiem, że Matka Jezusa wstawia się za mną i prosi o pomoc swojego Syna, który wszystko może.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.