Hau, Przyjaciele!
To był cudowny, rozświetlony słońcem weekend. Niezwykłą pogodą zachwycali się wszyscy i ciągle padało pytanie, jak długo będziemy się mogli rozkoszować ciepłem i bogactwem kolorów. Wytarzałam się wiele razy w liściach, których stosy ciągle rosną. Ale na drzewach wciąż jest ich mnóstwo, więc takie zabawy urządzę sobie jeszcze wiele razy. Wczoraj zabrali mnie do Lasu Łabędzkiego. Tam są dziki! Czułam to. Zryły ziemię wokół dębów, bo podobno to ich przysmak. No cóż, różne bywają gusta. Biegłam ich tropem, ale jednak bardziej interesują mnie psy, a tych spotkaliśmy całkiem sporo. Nie z każdym mogłam się swobodnie powąchać, bo Paulina ciągle zapinała smycz. A ja uwielbiam zawierać nowe znajomości, szczególnie z chłopakami. I chyba nie tylko ja, bo widziałam, jak się Paulina zaczerwieniła na widok właściciela pewnego energicznego foksteriera. Biegli razem, chłopak i jego pies. Ten ostatni uznał, że musi mnie poznać, bardzo przypadliśmy sobie do serca. Trzy razy do mnie wracał, nie zważając na gwizdy swojego pana. Wreszcie został zapięty, rodzice zaczęli żartobliwą rozmowę z chłopakiem, a Paulina płonęła z zawstydzenia. Nie rozumiem tego i cieszę się, że w naszym psim świecie tak jasno pokazujemy co czujemy. Bo chwilę później zapałałam wielką niechęcią do tłustej kundelki i bardzo na siebie naskoczyłyśmy. Dobrze, że nikt nie zrozumiał, ile nieuprzejmości padło z naszych psich pysków. Jutro mam obiecane, że nie będę zamknięta na czas pobytu dzieci w szkole. Pojęcia nie macie, jak cudownie drzemie się jesienią w promieniach delikatnego słońca. Cześć, Astra