nasze media Mały Gość 12/2024
dodane 06.08.2012 10:53

Niepijąca komentuje

Przeczytałam list "jedynej niepijącej" gimnazjalistki. Wydaje mi się, z perspektywy czasu, że nie ma potrzeby aż tak bardzo bać się tego "ostracyzmu" ze strony rówieśników. My, młodzi, tyle mówimy (i to jak głośno) o indywidualności, tolerancji, o poszanowaniu swojej osobowości i poglądów, ale jakoś nie odnoszą tego do kwestii imprez i spożywania alkoholu.Nie bez przyczyny nie powinien być on sprzedawany osobom poniżej 18-ego roku życia. Pominę już kwestie zdrowotne, bo o tym każdy wie, ale 18-lat jest taką umowną granicą, gdy człowiek powinien już w pełni świadomie i odpowiedzialnie kierować swoim życiem i dokonywać wyborów. Tak się składa, że nawet licealiści mają z tym ogromny kłopot, również w kwestii picia, więc jak mają sobie z tym radzić gimnazjaliści? Maturzystka

Wracając do obaw: do moich 18. urodzin unikałam alkoholu. Tak nakazywało mi moje sumienie, wartości  i wychowanie dane mi przez rodziców i przyrzeczenie dane w
trakcie białego tygodnia. Ktoś powie, że byłam mała, nieświadoma tego, co mówię. Nie powiem, bywało ciężko. Przebywając wśród osób pijących, namawiana przez nich do kieliszka, musiałam wykazać się asertywnością. I udało mi się to. Myślę, że wynika to stąd, że poważnie potraktowałam przyrzeczenie dane w dzieciństwie. Z biegiem czasu podchodziłam już w pełni świadomie tego, co kiedyś obiecałam. Nie księdzu, nie rodzicom, tylko Bogu. To właśnie sprawiło, że wytrzymałam, bo znałam wagę tego postanowienia. Czułam, że gdybym nie wytrwała, zawiodłabym samą siebie i Pana Boga.  Ciążyłoby mi to na sumieniu. Poza tym, dziwnie czułabym się, mając te 14-15 lat z kieliszkiem albo butelką piwa w ręku. Nie tylko "niedziewczęco", ale wręcz karykaturalnie. Dziewczynka udająca dorosłą, mającą wielkie pojęcie o piciu. Nie ma w tym nic imponującego, czym można "zaszpanować". Moi znajomi przy wielu okazjach poznali, jakie mam podejście do picia, wiedzieli, że ja sama nie piję i choć na początku byli zdziwieni, początkowo namawiali mnie jeszcze, bym zmieniła zdanie, to potem ostatecznie dali spokój w tej kwestii i nie proponowali mi. Śmiałam się nawet, że bardziej byli zdziwieni dorośli, rodzice moich znajomych niż oni sami, czego doświadczyłam  na jednej z imprez 18-wych. Później każda odmowa przychodziła mi łatwiej, coraz mniej czułam zmieszania, a po jakimś czasie zrozumiałam, że moi przyjaciele, choć oni sami inaczej wybrali, nie mają mi tego za złe i nie krytykują mojego wyboru. Zaznaczam, że chociaż ja nie piję, nie "nawracam" innych, nakłaniając do zrezygnowania z alkoholu do osiągnięcia pełnoletności. To ich wybory, nie zamknę ich w piwnicy, nie wykradnę alkoholu z ich domów, czy nie wyrwę butelki z ręki. Ja nie mówię, ja robię. Czasem wspomnę o przyrzeczeniu, ale nieczęsto. Odmawiam i tyle. Zdaję sobie sprawę, że u niektórych może wywołać to szyderczy uśmiech. "Młoda cnotka, pewnie pójdzie na zakonnicę", ktoś powie. Ale ja trzymałam się mocno swego i mogę sobie tylko pogratulować i teraz, z czystym sumieniem, wypić zdrowie kolegi, koleżanki. Sądzę, że dzięki temu umiem korzystać z alkoholu rozsądnie. Wiem, kiedy przestać, a w zasadzie wypijam symbolicznie.  Można inaczej, ten, kto się śmieje, na pewno to wie. Może nie okaże tego teraz, ale kiedyś przyzna w głębi ducha, że opłacało się podjąć to niewielkie, w gruncie rzeczy, wyrzeczenie. Teraz jest sierpień. Jak wiadomo, miesiąc trzeźwości. Przyznaję, lubię czasami wypić dobre wino. Natomiast teraz planuję do końca miesiąca wytrwać w abstynencji. Teraz nie mam wątpliwości, że mi się uda. Wytrzymałam wiele lat, wiele spotkań ze znajomymi. Cóż to jest miesiąc? Jeśli komuś będzie ciężko, to może podejmie się tego zadania z konkretną intencją? Mając perspektywę jakiegoś dobra, które wyniknie z tego postanowienia, może będzie łatwiej?

Zadaj pytanie:

korepetycje@malygosc.pl


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..