Włosi awansowali dopiero dzięki rzutom karnym, ale powinni rozstrzygnąć mecz wcześniej. Byli bowiem zespołem znacznie lepszym.
Doczekaliśmy się pierwszego na tych mistrzostwach bezbramkowego remisu, ale emocji nie brakowało. Był to bowiem zarazem pierwszy mecz zakończony dogrywką i karnymi. Włosi zasłużyli na zwycięstwo bo mieli przez cały mecz dużą przewagę i wypracowali znacznie więcej sytuacji podbramkowych.
Anglicy zagrali jak zwykle w tych mistrzostwach – oddali panowanie nad piłką przeciwnikowi i czyhali na kontry. Żeby taka gra była skuteczna, trzeba mieć szybkich napastników i świetnych obrońców. Anglia na tych mistrzostwach nie zawsze do końca spełniała zwłaszcza ten drugi warunek. Tym razem jednak Terry i koledzy stanęli na wysokości zadania, choć wiele razy dopisywało im szczęście (jak choćby przy dwóch strzałach Włochów w słupek).
Włosi, którzy mają bardzo dobrą drugą linię, niepodzielnie panowali na boisku. Ich atak znów jednak raził brakiem skuteczności. To jedyna słaba strona nowej drużyny włoskiej, grającej znakomicie zarówno w obronie jak i w pomocy. Chimeryczny, nierówny Balotelli i ruchliwy, ale mało skuteczny Cassano marnowali sytuację za sytuacją.
Anglicy, choć wygrali w Euro 2012 dwa mecze, a odpadli dopiero w ćwierćfinale i to w dramatycznych okolicznościach, chyba jednak nieco zawiedli. Tę drużynę stać było na więcej. Bardzo trudno jednak wygrać turniej zespołowi, który w każdym meczu przegrywa walkę o opanowanie środka boiska. Może gdyby Lampard nie był kontuzjowany… W każdym razie trener Hodgson ma jedno podstawowe zadanie: znaleźć następcę dla Stevena Gerrarda, lidera zespołu, który niestety ma coraz mniej sił. Jeśli to się powiedzie, Anglicy znów będą bardzo groźni.
Włosi grają teraz w półfinale z Niemcami i nie są bez szans. Oczywiście odpadnięcie naszych zachodnich sąsiadów byłoby niespodzianką, ale Włochów bardzo trudno pokonać. Pod tym względem gra Italii się nie zmienia. Z czterech meczów wygrała tylko jeden, ale za to nikt jeszcze z nią nie wygrał. Czy Niemcom się to uda?
Gianluigi Buffon broni karnego strzelanego przez Cole'a SERGEY DOLZHENKO/PAP/EPA