Polacy już nie grają. Ale my świętujemy dalej.
Wielka gra - czyli najlepsi piłkarze, cudowne akcje, bramki jak marzenie – jest na półmetku. Przed nami faza pucharowa Euro 2012. Wyniki i analizy naszego komentatora, Leszka Śliwy, na pewno codziennie śledzicie w serwisie „Kopa Europa”. Najkrócej można powiedzieć, że mecze są piękne.
Ale oprócz samej gry jest jeszcze coś, co nazywa się „piłkarską atmosferą”. Zawsze przy okazji mistrzostw nawet padają słowa: „święto futbolu”. Dotąd nie lubiłem tego określenia, bo wydawało mi się trochę przesadzone. Ale Euro 2012 to naprawdę święto. Od rana czekamy już na 20.45 i kolejny mecz. W samochodach powiewają flagi, nie tylko Polski. A w miastach, gdzie odbywają się mecze, kibice mieszają się w tłumie, wymieniają się gadżetami, pozdrawiają się, uśmiechają do siebie.
Podczas spotkań stadiony jakby odlatują niesione głośnym dopingiem. W pamięci wszystkich pozostaną na pewno Irlandczycy. Choć ich drużyna była już bez szans, w każdym meczu do samego końca głośno śpiewali, podgrzewali piłkarzy, by ci dali z siebie wszystko. I dali. A później, już na ulicach miasta, cieszyli się razem z kibicami z Hiszpanii czy Włoch. Bo przyjechali do Polski po to, by świętować.
Polscy kibice nie byli gorsi. Po porażce w ostatnim meczu uznali wyższość Czechów głośnymi oklaskami dla naszych południowych sąsiadów. W rewanżu fani czeskiej drużyny wołali: „POLSKA!”.
Świętujemy dalej. Nie ściągami flag. Dopingujemy tych, którzy pozostali w turnieju i walczą o mistrzostwo. Bo przy tej okazji można by stworzyć nową definicję futbolu. Piłka nożna to taka dyscyplina sportowa, gdzie walka „na śmierć i życie” i przyjaźń nigdy się nie wykluczają. W najbliższym czasie zobaczymy też, czy poprzednia definicja jest jeszcze aktualna :) (po boisku biega 22 zawodników, a wygrywają Niemcy).
Cieszmy się każdym dniem, bo nie prędko zobaczymy znów tak wiele cudownych akcji w tak krótkim czasie. Ale od czego są powtórki… I obowiązkowo w te wakacje – wszyscy na boiska!