Hau, Przyjaciele!
Pani Maria myjąc dzisiaj schody śpiewała dziwną i rzewną wielozwrotkową pieśń. Tak mnie ona niepokoiła, że zawyłam żałośnie, co naszą sąsiadkę bardzo rozbawiło. Jak bardzo zdumiałam się, gdy i Pani zaczęła nucić tę samą melodię przygotowując obiad, zmywając naczynia i krzątając się, jak to ma w zwyczaju. Usiadłam, przekręciłam łeb, by lepiej słyszeć. Pani przyjrzała mi się uważnie: „Podobają ci się pieśni Drogi Krzyżowej?” Hm, nie wiem, czy mi się podobają, ale budzą jakiś niepokój. Jako dzielny pies pobiegłabym, pomogła temu, kto cierpi, kto potrzebuje pomocy. No i od razu miałam okazję, bo Paulina ma chyba jakieś kłopoty. Wróciła ze szkoły bardzo smutna. Podczas spaceru wcale mnie nie pilnowała, chyba mnie nie widziała, bo taka była zamyślona. Potem położyła się na tapczanie i płakała. Oj, jak ja do niej wskoczyłam, jak się wepchałam pod jej ramię, jak solidnie polizałam wiele razy po policzku. No musiała się rozchmurzyć. Pod wieczór poszły z Jadzią na Drogę Krzyżową. I gdy potem zabrała mnie na mały spacer, to słyszałam, że nuciła tę już mi znaną melodię. Podniosłam łeb i krótko zaskomliłam. „Masz rację, te pieśni są jak lekarstwo na wszystkie smutki”. Hm, chyba nie dla mnie, bo ja znam tylko melodię, a podejrzewam, że skoro to są pieśni, to pewnie mają też mądre słowa. Niestety, nikt mi ich jeszcze nie zaśpiewał. Cześć. Astra