Hau, Przyjaciele!
W podejrzanie dobrym humorze wychodziły dzisiaj dzieci do szkoły. A przecież mróz siarczysty, wyszłam do ogrodu na kilka minut, a Tobi, krótkowłosy, chyba na minutę. Ale około południa wszystko już wiedziałam. Najpierw wróciła Paulina uśmiechnięta, śpiewająca, podskakująca, jakby była w podstawówce. Rzuciła plecak pod biurko, potarmosiła nas serdecznie i zawołała: „ferie, rozumiecie, ferie”. Mówiąc prawdę, to tego nie rozumiem, ale skoro Paulina się cieszy, to ja też. Zaczęłam szczekać, wybiegliśmy na pola, ale nie na długo, bo jest za zimno. Potem zadzwoniła Pani z prośbą, czy córka ma pomysł na obiad. Próbowałam zasugerować kotlet, ale nic z tego. Będzie pizza z tuńczykiem i innymi dodatkami. No, oby ferie nie znaczyły, że Paulina będzie rządziła w kuchni i tego typu dania bezmięsne zaczną królować. Chociaż wylizałam puszkę po rybie i bardzo mi smakowała. Ciekawe, czy Kuba i Michasia też mają ferie. A pozostałe dzieci z naszego domu? Jak się dowiem, to napiszę. Cześć. Astra