Widzieliście kiedyś anioła bez skrzydeł? Nie widzieliście, aha. Czyli normalnie widzicie anioły ze skrzydłami?
No dobra, wiem, wiem. Gdybyście spotkali faceta ze skrzydłami, pomyślelibyście, że to uczestnik „happeningu”, albo że artysta z „instalacją” na plecach. Czyli w ogóle anioła nie widzieliście. Otóż to wcale nie jest takie pewne, bo z Biblii wiemy, że gdy aniołowie pokazywali się ludziom, zazwyczaj byli brani za człowieka. Tak było w przypadku archanioła Rafała, opisanego w księdze Tobiasza – i namalowanego na obrabianym tu obrazie. Archanioł towarzyszył młodemu Tobiaszowi w podróży, a Tobiasz tylko się dziwił, co to za świetny facet z nim idzie. Ale jednak facet – nie anioł. Skoro tak, to raczej wątpliwe, żeby miał skrzydła na plecach, bo w takim wypadku Tobiasz nabrałby co do niego podejrzeń. Giovanni Girolamo Savoldo, który namalował ten obraz, uznał jednak pewnie, że głupio by to wyglądało, żeby anioł – i to „archa”! – nie miał skrzydeł. No to mu namalował piękne skrzydła. I w ogóle pięknie go całego namalował – to jedno z najwspanialszych przedstawień anioła w malarstwie. Widać tu scenę z pierwszego noclegu, gdy Tobiasz wszedł do rzeki Tygrys. Wtedy zaatakowała go jakaś ryba i chciała mu odgryźć nogę (ryba też tygrys?). Rafał jednak polecił Tobiaszowi złapać tego stwora, wypatroszyć, a żółć, wątrobę i serce zachować. Jak się potem okazało, było to potrzebne, żeby uleczyć oślepłego ojca Tobiasza.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.