Co ty robisz? -uśmiechając się, zapytał Dominik Savio. -Ja przecież jestem duchem i nie możesz mnie dotknąć. Ksiądz Jan Bosko, modląc się wieczorem w swoim pokoju, ujrzał przed oczami swojego niedawno zmarłego wychowanka. Początkowo nie wiedział, czy to sen, czy jawa. Dopiero kiedy dotknął swoich rąk, przekonał się, że nie śpi i że Dominik ukazał mu się naprawdę. Dominik był szczególnym wychowankiem księdza Bosko. Kiedyś przyszedł do niego i powiedział: -Czuję potrzebę i pragnienie, żeby zostać świętym. Nie myślałem nigdy, że jest to takie łatwe. Muszę zostać świętym. Niech mi ksiądz w tym pomoże. Od księdza Bosko usłyszał taką odpowiedź: -Bądź zawsze wesoły, spełniaj dobrze swoje obowiązki i pomagaj kolegom. Dominik poważnie potraktował tę lekcję. Nie zmarnował żadnej okazji do dobrego. Któregoś dnia na podwórze oratorium wszedł obcy mężczyzna i zaczął chłopcom pokazywać gazetę z bezwstydnymi obrazkami. Kiedy Dominik podszedł do nich i zorientował się, co robią, wyrwał im gazetę i podarł na strzępy. Innym razem, widząc oficera, który nie chciał uklęknąć na ulicy przed księdzem niosącym Najświętszy Sakrament ze strachu przed zbrudzeniem spodni, podbiegł do niego i podsunął mu chusteczkę. Miał piętnaście lat, kiedy umarł. Ksiądz Jan siedział przy jego łóżku i odmawiał modlitwę o dobrą śmierć, gdy Dominik zawołał: -Do widzenia, ojcze! Do widzenia! O, jakie piękne rzeczy widzę! Poszedł prosto do nieba. Stamtąd nadal pomagał księdzu Bosko. Kiedy ten zobaczył Dominika w czasie modlitwy, dostał od niego kartkę, na której były wypisane imiona kilku wychowanków. Ksiądz Bosko nie wiedział, że ci chłopcy mają coś na sumieniu. W oratorium uchodzili za najlepszych. Kiedy jednak porozmawiał z nimi na drugi dzień, okazało się, że Dominik miał rację. Dominik nie próżnował nawet w niebie.