publikacja 28.11.2009 21:38
Hau, Przyjaciele!
Co się dzieje, co za tempo życia. Wczoraj jakieś zabawy trwały w całym domu. Dorośli spotkali się u nas. Młodzież bawiła się u Jadzi i Łukasza. Pisku i wrzasku było co niemiara, bo chodziło o jakieś wróżby. Pojęcia nie mam, o co w tym chodzi, ale wszyscy się śmiali, cieszyli, przekrzykiwali. Paulina z Jadzią już od rana piekły ciasteczka, do których wkładały karteczki z wróżbami. Przyszła Michasia i im pomagała. Wycinała kółeczka, starała się odczytać każdą wróżbę. Trochę się martwiła, czy to nie grzech, bo ona przygotowuje się do pierwszej spowiedzi. Dziewczyny wyjaśniły, że nikt w to nie wierzy, że to tylko świetna zabawa, ostatnia przed Adwentem. Trochę ciasteczek się pokruszyło, z czego byłem bardzo zadowolony, bo mogłem je zjeść. A potem chłopcy przynieśli z garażu aż trzy stare lampiony i dali je Michasi, by sobie jeden wybrała na roraty. Ale miała problem. Bez końca zapalała i gasiła lampeczki, kręciła na wszystkie strony i nie mogła się zdecydować. Dziewczyny jej pomogły. Niech codziennie idzie z innym lampionem. Wyczyścili je, ustawili na oknie między piętrami i chcą palić światełka w Adwencie, gdy ludzie będą szli na roraty. Dzięki temu wszystkie lampiony będą wykorzystane. Każdego wieczoru inny powędruje z Michasią do kościoła. Szkoda, że ja nie mam tam prawa wstępu. Cześć. Tobi.
1 niedziela Adwentu, 2009r.