piątek, 24 listopada, 2006 r.

publikacja 24.11.2006 08:05

Hau, to ja!
Panowie i chłopcy pracowali cały wieczór na strychu. Szefową została Funia, która wciąż penetruje wszystkie zakamarki. A ja biegałem między mieszkaniem i strychem. Już łap nie czuję! Paulina i Jadzia znowu mnie fotografowały! Tłumaczyły, że zrobią bardzo wesołe karteczki dla chorych dzieci, które muszą często bardzo długo przebywać w szpitalach. Kuba obiecał, że wydrukuje najśmieszniejsze zdjęcia i pomoże w obróbce komputerowej. Paulinie zaświeciły się oczy. No to wpadłem! Uznały, że zrobią ze mnie Czerwonego Kapturka, potem jakąś babcię, następnie królewicza! Ubierały mi czapeczki i wciskały ubranka lalek! Na wszelkie protesty wołały: "Tobi, to przecież dla dzieci!" Znosiłem więc wszelkie męczarnie, szczerzyłem kły, stroiłem głupie miny. Dowiedziałem się, że szpitale to takie domy, gdzie nie można zabierać psów! Koszmar! Cześć. Tobi.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..