nasze media Mały Gość 12/2024

Wasz Franek fałszerz

|

MGN 04/2016

dodane 22.03.2016 08:52

Słuszna namolność

O malarzu Williamie Holmanie Huncie pisałem już nieraz. Bo i były powody.

Ten człowiek nie dość, że jest chyba najbardziej znanym prerafaelitą (taki prąd w malarstwie, który Franek fałszerz szczególnie lubi), to jeszcze namalował wyjątkowo dużo świetnych obrazów. A jeden z nich jest znacznie sławniejszy od autora. Nazywa się „Światłość świata”. Nie, to nie ten obraz, który tu widzicie, ale ma z nim związek. I ten, i tamten jakoś się uzupełniają. „Światłość świata” przedstawia Jezusa, który stoi w nocy przed zarośniętymi, zamkniętymi drzwiami bez klamki (klamka jest tylko wewnątrz) i puka. Znaczy to, że tylko człowiek może otworzyć, bo Jezus na siłę nie wejdzie. Tamten obraz został namalowany na podstawie słów Apokalipsy, w której Jezus mówi: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną (Ap 3,20). Natomiast ten obraz, który tu widzicie, nazywa się „Natrętny sąsiad”.

Widzimy tego sąsiada, który próbuje wejść, a nie jest to łatwe, bo drzwi są zamknięte. Jest noc, więc pora nieszczególnie dobra na odwiedziny. Ale ten człowiek jest namolny i uparcie puka, bo pilnie potrzebuje chleba. Hunt nawiązał do przypowieści Jezusa, która kończy się tak: „Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą” (Łk 11,5-10). W stosunku więc do obrazu z pukającym Panem Jezusem tu sytuacja jest odwrócona. Tu człowiek puka, a Bóg jest „w środku” i robi wrażenie, jakby nie śpieszył się z otwarciem. O co chodzi? Tam Jezus mówi, że sam puka, a tu, że człowiek ma pukać, i to uparcie. Czy to sprzeczność? Nie. Obie te sceny mówią o miłosierdziu Bożym. Z pierwszej dowiadujemy się, że Jezus chce wejść do ludzkiego serca i wystarczy Go tylko szczerze zaprosić. Chodzi o stosunek Boga do nas, gdy się nawracamy. W drugiej chodzi o nasz stosunek do Niego, gdy już jesteśmy nawróceni. A w tym drugim przypadku jest tak, że gdy człowiek już przyjmie do siebie Jezusa i z Nim żyje, to często Go o różne rzeczy prosi. A Bóg nieraz zwleka.

To tak jak z dzieckiem, które prosi o coś rodziców, a mądrzy rodzice nie zawsze dają mu to od razu. Nie chcą go rozpieścić, pragną, żeby docenił wartość tego, co otrzyma, i żeby pojął, że modlitwa jest ważniejsza od tego, co można przez nią wyprosić. Czekanie u drzwi Pana Boga (na obrazie nad wejściem widać rzeźbę siedmioramiennego świecznika, który znajdował się w świątyni) jest dużo lepsze niż wygoda z dala od Niego. Bogu zawsze chodzi o nas, o nasze szczęście, a nie o chwilowe zadowolenie. I to wszystko wynika z obrazu o natrętnym sąsiedzie. Fałszerstw jest siedem – i obyście wszystkie znaleźli.