dodane 17.01.2013 10:00
Chciałem tu dla Was sfałszować jakiś obraz, który nawiązywałby do (brrr!) szkoły, lekcji, egzaminów, testów – takich rzeczy.
Po głębokim namyśle stwierdziłem, że najlepsze będzie malowidło nawiązujące do rzezi niewiniątek. Was, na szczęście, nikt z mieczem po szkole nie goni, ale czy to jedyna forma prześladowania? Bywa przecież, że człowiek wychodzi z klasy zmaltretowany i mówi: „To była rzeź”. No i co? Rzeź niewiniątek jak się patrzy. Jak się nie patrzy zresztą też, szczególnie, że czasami aż żal patrzeć.
No dobra, my tu gadu gadu, a obraz stygnie. Otóż dzieło to namalował William Holman Hunt, Anglik. Najpierw planował przedstawić tylko ucieczkę Świętej Rodziny do Egiptu, ale potem wpadł na pomysł, żeby domalować towarzyszące Jezusowi, Maryi i Józefowi dzieci. To niewiniątka z Betlejem – wiecie, te, które kazał zabić Herod. Tu widzimy je tuż po masakrze. Niemowlaki po lewej u góry dopiero budzą się do nowego życia – przeciągają się, ziewają, przecierają oczy. Wszystkie te dzieci są święte, co pokazuje poświata wokół ich głów, a nad głowę jednego z niemowlaków po lewej dopiero spływa aureola – to znak, że dziecko zostało właśnie przed chwilą zabite. Starszy chłopiec na pierwszym planie, jakby zdziwiony, przygląda się swojej koszuli, która nosi ślad cięcia mieczem, ale na ciele nie ma już rany.
Dzieci niby idą razem ze Świętą Rodziną, ale jakoś inaczej – podczas gdy Józef idzie twardo po ziemi, one biegną, wzbijając pod nogami rozpryskującą się pianę – to symbol wody życia wiecznego. Wrażenie lekkości i nadnaturalności podkreślają błyszczące kule, podobne do baniek mydlanych. Każda z nich ma osobne znaczenie – w jednej z nich na przykład odbijają się myśli pobożnych Żydów, wypatrujących Mesjasza.
Niektóre dzieci tańczą, ustrojone w girlandy kwiatów, niektóre trzymają też palmy – oznaczają, że dostąpiły chwały męczenników. Ciała dzieci są namalowane niezwykle dokładnie, ale też kosztowało to Hunta sporo pracy. Takie młode modele nie chcą stać spokojnie, a najmłodsze nawet stać jeszcze nie potrafią. Musiał je więc malować etapami – na przykład osobno głowę, osobno tułów, osobno nogi. Dzięki temu są przedstawione bardzo realistyczne, nawet wyraźniej niż Święta Rodzina. Ten wynika też z tego, że dzieci są oświetlone jasnym, nieziemskim światłem, zaś ziemianie są słabo oświetleni, bo jest przecież noc.
Mały Jezus widzi dzieci i nawet wyrywa się do nich, jakby chciał się z nimi bawić. W ręce ma kłosy zboża – to znak, że ma misję do wypełnienia. To jeszcze nie czas na mękę – przed Nim wielkie żniwo. Nie wiemy, czy Maryja widzi te dzieci, uśmiecha się delikatnie, jakby zatopiona w myślach. Natomiast Józef zdaje się nie mieć pojęcia o nadzwyczajnym towarzystwie – idzie, patrząc w innym kierunku.
Niektórzy, jak to niektórzy, krytykowali ten obraz, ale za to inni okrzyknęli to dzieło najwspanialszym religijnym obrazem naszych czasów. Naszych, czyli ich – bo to było juz półtora wieku temu. Ale dobry, prawda? No to szukajcie fałszerstw – tym razem dziesięciu.
ADRES: | KONTAKT: |
Mały Gość Niedzielny |
redakcja@malygosc.pl
|