dodane 15.11.2012 07:00
Pięć obrazów na fałszerskim warsztacie – tego jeszcze nie było! No i teraz też tego nie ma, bo przecież tylko jeden obraz jest fałszowany.
Resztę pokazuję dla ilustracji, bo to cykl obrazów, z których ten fałszowany jest czwartym. Całość nazywa się „Dzieje imperium”, a kolejne obrazy pokazują etapy istnienia tego imperium. Na warsztat wziąłem obraz pod tytułem „Zniszczenie”. A dlaczego? A bo to, wiecie, Adwent mnie jakoś tak nastraja. Dobrze jest pomyśleć, że to wszystko, co mamy na tej ziemi, przestanie istnieć. Niby się to wszystko wie, ale jakoś rzadko się uwzględnia. Thomas Cole – bo tak się nazywał ten amerykański malarz – uwzględniał to. Zwłaszcza, że był malarzem romantycznym.
Nie chodzi o to, że łaził i wzdychał, i wkoło patrzył załzawionymi oczami (choć nie mogę wykluczyć, że czasem tak robił). Chodzi o to, że malował w okresie romantyzmu. To była taka epoka niespełna 200 lat temu. Na terenie Polski mieliśmy wtedy wysyp genialnych artystów, którzy wzdychali za wolną Polską. Mickiewicz, Słowacki, Norwid – takie osoby, słyszeliście pewnie. Inne narody nie miały powodu wzdychać za swoim państwem, bo go miały. Dlatego ich artyści romantyczni – amerykańscy też – zajmowali się bardziej przyrodą niż narodem, ale robili to też w sposób, powiedziałbym, uduchowiony. Malarze często mieli upodobanie w nastrojowych pejzażach, tajemniczej atmosferze, malowniczych ruinach.
Thomas Cole też to lubił, co zresztą tutaj widać. W cyklu „Dzieje imperium” pokazał wymyślone przez siebie miasto, leżące nad zatoką, u wylotu doliny. Pokazał jego rozwój i zmiany w krajobrazie. Mimo tych zmian, można rozpoznać to miejsce, bo na każdym obrazie widać charakterystyczną skałę z wielkim głazem na szczycie. Amerykanie w tamtych czasach dopiero pięli się ku potędze, znaczna większość z nich zajmowała się pracą na roli i hodowla bydła. Uważali, że państwa, które stają się potęgami, stają się też rozlazłe, obrastają w piórka i tłuszcz, obżerają się, aż w końcu zapadają się pod własnym ciężarem. No i wszystko wskazuje na to, że słusznie się tego obawiali.
Obraz, który fałszuję, pokazuje moment przełomowy, czyli katastrofę, która następuje, gdy imperium wygląda najbardziej imponująco. Jest łakomym kąskiem dla barbarzyńców, a że jego obywatele są wygodni, nie mogą się obronić. Widać zniszczone przez atak budowle, ginących ludzi, płonące budynki. Przejmująco wygląda olbrzymi posąg wojownika. Symbolizuje dawną siłę imperium, ale nie ma już głowy, a jego tarcza jest wyszczerbiona. Całość przypomina najazd Wandali na Rzym i może to miał na myśli Cole, gdy malował ten obraz.
Ponieważ Cole był samoukiem, wolał dla pewności nie malować postaci ludzi z bliska. To dlatego na fałszowanym obrazie mamy taką kotłowaninę postaci, a wszystkie widzimy w oddaleniu. Ale nie obawiajcie się – nie ma tam takich fałszerstw, których nie byłoby widać gołym okiem.
ADRES: | KONTAKT: |
Mały Gość Niedzielny |
redakcja@malygosc.pl
|