nasze media Mały Gość 12/2024

Franek fałszerz

|

MGN 05/2012

dodane 19.04.2012 14:44

Pocieszenie w galerii

Ta kobieta w centrum obrazu to Consolatrix Afflictorum. I wszystko jasne, prawda? Prawda – za czasów autora, Pascala-Adolphe-Jeana Dagnan-Bouvereta (to się nazywa nazwisko, co?), było to jasne.

Ta kobieta w centrum obrazu to Consolatrix Afflictorum. I wszystko jasne, prawda? Prawda – za czasów autora, Pascala-Adolphe-Jeana Dagnan-Bouvereta (to się nazywa nazwisko, co?), było to jasne. Wtedy łacina była normalnym językiem Kościoła. Na całym świecie Msze odprawiane były po łacinie, a i wiele modlitw odmawiało się w tym języku. W tym czasami także Litanię Loretańską. Dlatego też każdy katolik wiedział, że Consolatrix Afflictorum to Pocieszycielka Strapionych.
A z czego to wynika, że widoczna na obrazie Maryja jest pocieszycielką? Rzeczywiście, w pierwszym momencie trudno to zauważyć. Patrzy na swojego małego Syna z łagodnym uśmiechem i nie wygląda jak ktoś, kto kogoś pociesza. Odpoczywa raczej wśród leśnych drzew i słucha anielskiej muzyki. Wraz z Nią słuchają zwierzęta – sarna u stóp Maryi i ptaki, z którymi bawi się mały Jezus.


Ale jest też skulony u stóp Maryi człowiek. I to on jest wyraźnie strapiony. Twarz ukrył w dłoniach, jak typowy mężczyzna, „który nigdy nie płacze”, czyli tak, żeby nie było widać. Ale być może płacze już nie tyle dlatego, że przytrafiło mu się nieszczęście, lecz z powodu wzruszenia i spokoju, jakie właśnie na niego spłynęły. A spłynęły, bo ze swoim smutkiem i rozpaczą rzucił się do stóp Maryi – i nagle znalazł się w strefie łaski.

Pocieszenie w galerii  


To się tak właśnie dzieje: Maryja jest Pocieszycielką Strapionych zawsze, gdy strapieni się do Niej zwrócą. Choć sytuacja wcale nie musi się zaraz zmienić, to – gdy człowiek jest blisko Maryi – zmienia się człowiek. A to jest dużo ważniejsze, niż zmiana sytuacji, bo do nieba mamy wejść my, a nie nasza sytuacja. Z Maryją i blisko Niej najgorsza rozpacz zmienia się w nadzieję. Człowiek nie musi od razu wiedzieć, czy stanie się coś dobrego, ale wie już, że przy Maryi nie stanie się nic złego. Wie, że wszystko jest pod kontrolą i nawet ból nie jest już bezsensowny.
Kiedyś obraz ten zobaczył amerykański przemysłowiec Henry Clay Frick, wielki bogacz i zapalony kolekcjoner dzieł sztuki. Był bardzo przybity, bo właśnie zmarł jego mały synek. Żadne bogactwa nie były lekarstwem na to, co czuł. Jednak na widok Consolatrix Afflictorum coś musiało się w nim stać. Natychmiast kupił ten obraz i wiele wskazuje, że nie traktował go tylko jak kolejne dzieło z kolekcji. Ta scena mu coś powiedziała.


Ja myślę, że powie także Wam, zwłaszcza, że zbliżają się nabożeństwa majowe. Klimat tego obrazu jest bardzo majowy właśnie. To dobry symbol. Gdyby ktoś w środku zimy nie wiedział, że nastąpi wiosna, nie uwierzyłby, że tak może się wszystko zmienić. A zmienia się nie dlatego, że ktoś podmienił drzewa w lesie na zielone albo wyniósł śnieg, lecz dlatego, że zaświeciło słońce. Maryja Consolatrix Afflictorum sprawia, że zaświeci słońce.
Nie szukajcie więc poprawy, szukajcie Maryi. A w tym przypadku poszukajcie też moich fałszerstw, których jest tym razem dziewięć.