Widzę, że z koleżanką z klasy i ulicy dzieje się coś złego. Nieustannie się uczy, coś przygotowuje i już o niczym innym nie można z nią porozmawiać. Nie chce nigdzie wyjść, bo nauka, a nawet nie poszła na niedzielną mszę i to drugi raz, bo stwierdziła, że tylko w ten sposób zdoła się przygotować. Zmartwiony kolega
1. Taki nadmiar chorobliwej ambicji to pogranicze pychy. Powinniśmy z tym walczyć, bo pycha to jeden z grzechów głównych.
2. Jeśli koleżanka rezygnuje z niedzielnej mszy, stawia naukę jako cel sam w sobie- to grzeszy przeciwko 1 przykazaniu.
3. Ucząc się ponad miarę, przekracza też piąte przykazanie, bo naraża swoje zdrowie.
4. Pod tym chorym uczeniem się kryje się jakiś lęk. Powinna się przestać bać.
5. Warto jej przypomnieć ewangeliczną Marię i Martę.
Warto pomóc jej wyluzować, bo w tym działaniu nie ma sens. A może zaproponować wizytę u szkolnego psychologa lub z najbliższej poradni psychologiczno-pedagogicznej? Obsesyjna nauka bez wytchnienia prowadzi często do wypalenia, a potem są różne stany depresyjne. Świętowanie to taki dziwny obowiązek, który pomaga nam osiągnąć pełnię człowieczeństwa.
zadaj pytanie...