Mamy nową, młodą i bardzo miłą polonistkę. Jakie było moje zdumienie, gdy zanosząc dziennik do pokoju nauczycielskiego zauważyłam, że nauczycielka ma ślady po cięciach na przegubach dłoni. Czy mam komuś o tym powiedzieć? Gimnazjalistka
Jeśli to są rzeczywiście ślady po cięciach, to zalecam stanowczo- milczenie! Już tłumaczę dlaczego. Nauczyciele nie są bogami, to normalni ludzie. Mogą urodzić wcześnie dziecko, mogą o nie walczyć, mogą mieć stare blizny...to wszystko nie oznacza, że nie maja prawa do uczenia....
Nauczyciel musi dobrze pracować, dobrze uczyć...a jego sprawy osobiste nie mają nic do rzeczy, o ile nie przenikają do pracy....
Nie wiem, ile lat ma ta nauczycielka. Ale w tej chwili kobiety około 30-tki moga należeć do tej grupy osób, które w momencie bezradności się cięły. Cięcie nie musi się wiązać z emo. To taki akt bezradności, rozpaczy, karania samego siebie, próba nazwania tego, co nieokreślone. Psycholodzy dokładnie przeanalizowali sprawę cięcia. Potrafią z tego leczyć. Piszą do mnie dojrzałe dziewczyny, które z tego wyrosły. Jeśli ta nauczycielka cięła się w młodości, to przecież nie przeszkadza jej w wykonywaniu zawodu... Naprawdę, nie ma sensu robić tego sensacji. Takie jest moje zdanie.
Więcej listów: