Tak mi ciężko, że mimo starań popełniam wciąż te same drobne grzechy. Kocham i czczę Boga, ale nie potrafię się tego pozbyć. Męczy mnie poczucie winy, że po raz kolejny zawiodłam Boga, że złem odpowiadam na Jego bezgraniczne dobro... Nastolatka
Jest w Tobie żal doskonały, czyli naprawdę jest Ci niebywale przykro, że popełniasz wciąż te same grzechy, że ranisz Pana Boga. To trzeba przyjąć w pokorze. Pokora polega na tym, by uznać naszą słabość. Świętość wcale nie polega na tym, że ktoś nie grzeszy. Nie ma takich ludzi. Każdy człowiek z wyjątkiem Maryi był, jest i będzie grzeszny. Taka nasza słaba natura. Jest na to jeden sposób. Pracować nad sobą, starać się poprawić, ale nie histeryzować, gdy się nam po raz kolejny nie uda. Należy się bardzo skupić na tym, by czynić jak najwięcej dobrych rzeczy. Nie należy skupiać się za bardzo na tym, ile zrobiliśmy złego. Bo taki już jest człowiek- słaby. Takiego słabego człowieka Pan Bóg bardzo mocno kocha. Wie o tej słabości.
Dlatego kombinuj i myśl, co dobrego i ile dobrego możesz zrobić każdego dnia. Mała św. Tereska robiła z dobrych drobnych rzeczy jakby "bukiet" dla Jezusa i wieczorem składała do w modlitwie. Najtrudniejsze jest dobro w codzienności, dobro wobec najbliższych. Bo obcym pomaga się łatwiej, jest się wtedy chwalonym, a
tymczasem najbliżsi często naszego dobra nie doceniają.
Dlatego skup się na tym, by robić wiele dobra.
Ze swoich grzechów najlepiej wybierz jeden i staraj się go do następnej spowiedzi zlikwidować. Jeśli się nie uda, przeproś Boga, wybierz inny i pracuj nad poprawą.
Więcej listów: