Nadchodzą relacje od uczesników oaz. Jak nagle wszystko się zmienia, gdy ze współczesnej pustyni wchodzimy do oazy. Rozejrzyj się, może taka oaza jest bardzo blisko. A oto relacje:
Przyjaciel namówił mnie do tego abym wstąpił do Ruchu Światło-Życie.
Z jednej strony moje życie uległo tam diametralnej zmianie. Gdy tam przyszedłem byłem zrezygnowany życiem. Jakoś tak nawet nie miałem siły wierzyć w Boga. Tam jednak poznałem Go na nowo. Zrozumiałem dokładnie religię, którą wyznaję i zyskałem więcej wiary. To oczywiście również zasługa ludzi, których tam spotkałem. Gdyby nie oni, cała ta Oaza straciłaby klimat. Sprawili, że ja jako
człowiek wierzący nie czuję się samotny. Bo patrząc oczyma wierzącego na ten świat, który wydaje się popadać w jakąś stopniową ateizację, człowiek zaczyna tracić wiarę. Ale wystarczy pobyć z tymi ludźmi i wszystko wraca do normy. Tak, tak nie jestem sam.
[...} Zresztą polubiłem oazowe piosenki. Mają inny charakter. Bardziej młodzieżowy i na weselszą lub przepięknie melancholijną nutę. No i mają nawet pięknie i oryginalnie ułożone słowa. Lepsze to niż zawodzenie, którym jestem katowany podczas mszy w dzień powszedni w kościele w mojej parafii.
Kolejna relacja:
Tydzień po zakończeniu roku szkolnego wyjechałam na rekolekcje oazowe pierwszego stopnia. Tam zmieniło się w ogóle moje spojrzenie na świat, na życie, na Boga. Nie będę się zagłębiać w szczegóły formacji, z resztą Pani pewnie wie, o co chodzi. Cztery prawdy ewangeliczne postawiły mój
dotychczasowy świat do góry nogami. Szczęśliwie. Bóg nas kocha, ma wobec nas
wspaniały plan, wybacza nam grzechy, pomaga powstawać z upadków, Jezus jest Panem i Zbawicielem, nigdy mnie nie opuści, to wszystko postawiło mnie na zupełnie nowej drodze. A teraz to ludzkie: zmieniłam się w ogóle jako człowiek, miałam wspaniałą grupę, zżyłam się z innymi ludźmi itd. W końcu: miałam niesamowitą animatorkę (opiekunkę grupy). Stała się dla mnie jakby starszą
siostrą. W ogóle nikt mnie tak nie wysłuchał, nikt ze mną nie rozmawiał tak jak ona. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że koniec rekolekcji to nie koniec znajomości. Ba, to właściwie początek. Jakoś się tak zgadałyśmy... Wiem, że w każdej chwili mogę do niej zadzwonić...
Te dwa tygodnie były po prostu szalone, wszystko się pozmieniało, ale przede wszystkim ten czas to był piękny czas, czas blisko Boga i drugiego człowieka... Mam teraz wiele pomysłów, wiele planów, no i zupełnie inne podejście do życia. Za to chwała Panu...
Więcej listów: