Jeśli w czasie mistrzostw cieszę się z porażki innego zawodnika, faworyzowanego dotąd przez sędziów, to czy mam grzech? Staram się nie okazywać głośno tej radości, hamuję kolegów, ale jednak się cieszę. Kibic
Kibicowanie to emocje. A nad emocjami bardzo trudno panować i nie do końca za nie odpowiadamy. Radośc, że faworyzowany zawodnik miał niepowodzenie nie jest grzechem. I tak się starasz nie okazywać zbyt wielkiej radości. Poza tym nie życzysz mu nic złego. Sport to dobra forma wyzbycia się wszelkich złych emocji. Na F1 się nie znam, ale pamiętam kibicowanie Małyszowi. Nikt nie życzy konkurentowi rewelacyjnego skoku. Ale nie życzy też nieszczęścia, upadku. To samo w F 1- cieszy Cię dobra jazda i chcesz, aby najlepiej pojechał Twój faworyt. Cieszysz się z jego sukcesów, a martwisz sukcesami innych. To zupełnie naturalne, że pojawiają się wtedy złe emocje. One nie są grzechem. Byle nikomu zła nie życzyć i nie cieszyć się z czyjegoś nieszczęścia/ np z wypadku/. Warto wyrabiać w sobie uczciwość i sprawiedliwość, by dostrzec talenty innych sportowców, umieć ich sukcesy oklaskiwać.
Więcej listów: