W niektórych listach nastolatki skarżą się na rodziców, że dają tyle zakazów, że nie rozumieją. Ale jednocześnie nie widzą własnych błędów. Tym razem zamieszczam fragmenty dwóch listów o skrajnie różnych sytuacjach. Wnioski wyciągnijcie sami. Iza Paszkowska
List 1:
Moi rodzice nie są za grosz uciążliwi. Dlatego idą na półmetek, bo mi to wszystko jedno. Nie będę przemycać wódki pod płaszczem, więc co tam. Niech idą i finał. Koleżanki mi zazdroszczą rodziców. I tak ich lubią, że pisały mojemu tacie sms-y, żeby poszedł na półmetek. Jak się dowiedziały, że pójdzie, to skakały z radości, a on im obiecał, że z nimi zatańczy. Moi rodzice są inni niż ich - z moimi luz, moim mówimy, cośmy głupiego zrobiły, nie musimy niczego ukrywać. One swoim nic nie powiedzą. Moi są jak pogotowie. Córka dzwoni, tato przyjeżdża. Córka ma wrócić o 23, ale jednak zostanie dłużej, to pisze sms-a i siedzi o 1 dnia następnego. Tylko ja ich nigdy nie zawiodłam. Jak się umawiałam, to minutę przed umówioną godziną byłam w domu albo dzwoniłam. A jak mi się coś zmienia, zawsze sms. No i to, że oni zawsze wiedzą, gdzie jestem, co robię i z kim. Nigdy ich nie oszukałam. Znają moje zasady, wiedzą, że pewnych granic nie przekroczę. Jesteśmy wobec siebie szczerzy.
17-latka
List 2:
Tak mocno opuściłam się w nauce, że nie wiem, czy będę w stanie to nadrobić, a kończy się semestr. Mama nie wie o tym, że tak źle mi idzie...Kiedy dostałam pierwsze kilka pał, to pomyślałam, że będę cicho i nie będę mówiła, ale z czasem się tego nazbierało... Mama ciągle myśli, że idzie mi świetnie! Dlatego właśnie się boję..boję się jej reakcji. Mama mi mówiła, jak bardzo jej zależy na tym, żebym się dobrze uczyła, bo starsze rodzeństwo nie miało zbytnio do tego warunków, teraz jest inaczej. No i niech pani sobie pomyśli, jak jej się może zrobić przykro. Wiem, wiem przecież uczę się dla siebie, na własne konto, ale chcę, żeby rodzice byli ze mnie dumni. A najgorsze jest to, że ja się tak rozleniwiłam....
Gimnazjalistka, lat 14
zadaj pytanie...