Przeczytałam skargę nastolatki na późne powroty i chcę zabrać głos w tej sprawie. Licealistka, 17 lat
Najpóźniej do domu wróciłam przed północą jeden raz i to ze szkolnej dyskoteki, a rodzice dobrze wiedzieli, o której wrócę i gdzie jestem. O 22 to ja już leżę wykapana i coś jeszcze czytam, albo jestem w szczycie jakiś swoich zajęć. Dobrze, że ta dziewczyna choć mamę ma normalną, bo te pozostałe to niezbyt. Jak szłam w piątek na Drogę Krzyżową na godzinę 20, to pod sklepem całe tłumy moich rówieśników i ich spojrzenia jak na jakąś nienormalną. A jak wyszłyśmy z kościoła, to tak nie wiadomo jak się zachować, gdy kilkadziesiąt metrów dalej nasi koledzy stoją z piwskiem. Ale co tam,
głowa do góry i do przodu, niech się oni chowają ze wstydu.
Jedyne co ich obchodzi to PIWO. I bardzo dobrze, że ta dziewczyna ma takich rodziców. Koleżankom może tylko współczuć, a nie zazdrościć.
Moi rodzice nigdy nie dociekają, gdzie idę, z kim idę i po co idę. Bo dobrze TO WIEDZĄ. Tak sobie wypracowałam u rodziców zaufanie, że tylko im oznajmiam, że wtedy i wtedy od tej do tej mnie nie ma, bo coś tam. Zrobię, co do mnie nalezy, a potem mam czas dla siebie.
Więcej listów: