Skórzane kierpce, kolorowe chusty i białe koszule. Obok prawie stuletnie, ręcznie ciosane narty wiszące w korytarzu szkolnym od razu przypominają, kto uczy się w tej szkole.
W pobliżu Szkoły Podstawowej w Cichem telefon komórkowy zgłasza słowackiego operatora. To znaczy: granica Polski i Słowacji musi być bardzo blisko. Szczyty Tatr widać stąd jak na dłoni. Górale nazywają to miejsce Miętustwem.
Jesteśmy w jednej ze 168 szkół imienia Bohaterów Westerplatte. Góralskie zwyczaje są tu przekazywane od pokoleń.
Mali Miętusianie
Do podstawówki w Cichem chodzi ponad 200 uczniów. 60 z nich śpiewa, gra i tańczy w szkolnym zespole „Mali Miętusianie”. Najmłodsi mają 6 lat, najstarsi 13. Wszyscy zamiłowanie do góralskiej nuty odziedziczyli po rodzicach i dziadkach. – Ja mam śpiew po tacie – mówi Karolina Piszczek z V klasy. – Śpiewamy na wszystkie możliwe okazje. Te same przyśpiewki, co dawniej się śpiewało – dodaje. – W domu, gdy tylko babcia zaczyna śpiewać, od razu się dołączam – wtrąca Marcin Miętus, szóstoklasista. Chociaż nie znają nut, nikt się nie myli. Muzyki uczy ich ze słuchu pani Stanisława Miętus. Ich piosenki mają po kilka zwrotek. „Cemu se dziewcyno boso chodzis, cemu se na kierpce nie zarobis? Lato było, robić było, jakie takie kierpcosecki kupić było…” – chętnie pokazują swoje umiejętności. Próby mają zwykle w domu parafialnym. – Nie ma mowy o marnowaniu talentów – mówi proboszcz, ks. Michał Kliś. – Co miesiąc mieszkańcy przychodzą na Mszę góralską w tradycyjnych strojach, gra wtedy kapela... No i śpiewają „Mali Miętusianie” – dodaje proboszcz. Swoją gwarę dzieci z Cichego prezentują też na konkursach recytatorskich i zwykle zajmują wysokie miejsca.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.