Uwaga! Dziewczęta na swoje miejsca! Ostatnia powtórka! – mówi trener i włącza podkład muzyczny. „Jagódki” ruszają na parkiet.
W sali teatralnej dolnego kościoła przy parafii św. Jadwigi w Krakowie trenuje zespół akrobatyczno-taneczny. Kończą właśnie cotygodniowy trening. – Dziewczyny, macie dość? – pytam, kiedy „Jagódki” schodzą ze sceny. – Nie! – odpowiadają chórem. – One mają więcej siły ode mnie – śmieje się trener, pani Anna Kowalenko. Zespół należy do Parafialnego Klubu Sportowego. Trenuje tu blisko 750 dzieci! Właśnie przygotowują się do diecezjalnej parafiady.
Gole wpadną same
Kiedy wikary w parafii św. Jadwigi ks. Antoni Bednarz zakładał Parafialny Klub Sportowy „Jadwiga” nikt nie przypuszczał, że za kilkanaście lat będzie w nim 30 różnych grup. – Uprawiamy ponad 10 dyscyplin – mówi Małgorzata Jacko, prezes klubu. – Zajęcia mamy w podziemiach kościoła, które przebudowano na pomieszczenia sportowe. Na terenie parafi i jest też boisko ze sztuczną nawierzchnią. – Choć miejsca do treningów jest dużo, dla nas to wciąż za mało – dodaje Ewelina Harmata, sekretarz klubu. – Po co to robimy? – zastanawia się pani Małgorzata. – Tu nie chodzi o wyniki, o strzelanie bramek. Chcemy pokazać dzieciom, że sport daje wiele radości. Rywalizacja, owszem, jest ważna, ale nie najważniejsza. Gole będą wpadać, jeśli zawodnicy będą dobrzy technicznie. Na tym polega trening – dodaje. Nie rozumieją tego czasem rodzice, którzy ze swoich dzieci chcą „zrobić” wielkich sportowców. – To ciekawe, że najzdrowsze podejście mają ci rodzice, którzy sami kiedyś uprawiali sport zawodowo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.