"Chopin" z połamanymi masztami
fot. HENRYK PRZONDZIONO
Gimnazjaliści ze Szkoły pod Żaglami wyruszyli w rejs „Dookoła świata za pomocną dłoń”. Mieli pożeglować na Karaiby. Niełatwo było dostać się na pokład „Fryderyka Chopina”, bo wielu chciałoby spędzić cały semestr na statku.
Kilkuset młodych ludzi przez cały rok pomagało młodszym kolegom, potrzebującym czy niepełnosprawnym. Na koniec musieli przebrnąć przez eliminacje sprawnościowe. Ostatecznie, spośród kilkuset chętnych, organizatorzy wybrali 36 osób.
Na pozostałych czekały rejsy pocieszenia – po Bałtyku i Mazurach. Młode wilki morskie, oprócz nauki żeglowania, mają na statku normalne lekcje. Uczą się różnie. – Z kartkówek są i piątki, i jedynki – uśmiecha się Katarzyna Jankowska, nauczycielka biologii i lekarz pokładowy. Nauka w Szkole pod Żaglami odbywa się codziennie.
Na statku dni tygodnia tracą znaczenie. Niedziela, czyli czas wolny, jest dopiero w porcie. Tam uczniowie mają to, czego brakuje na statku: McDonald, zasięg w komórce i bezprzewodowy internet. „Fryderyk Chopin” wyruszał właśnie z Anglii w stronę hiszpańskiego portu Vigo, gdy silny wiatr połamał jego maszty.
Gimnazjaliści spędzili pod pokładem trzy doby, nim holowany statek zawinął do Falmouth. Uczniowie musieli zatrzymać się w miejscowości Penzance, w malowniczej angielskiej krainie o nazwie Kornwalia, gdzie ich odwiedziliśmy.
Przez krótki czas chodzili tam do angielskiej szkoły i zwiedzali okolicę. Jednak w końcu organizatorzy podjęli decyzję: młodzież wróci autokarami do Polski. Statek pozostaje na razie w Falmouth i tam będzie remontowany. Gimnazjaliści nie tracą nadziei, że po remoncie wrócą na „Chopina” i pożeglują dalej.