Przykro mi, ale bywam często niemiła dla rodziców. Ostatnio bardzo mnie denerwuje starszy i bardzo kulturalny nauczyciel. Wszystko mnie w nim drażni, a on jest anielsko cierpliwy. Chyba też zaczynam mieć problemy z wiarą, chociaż bardzo się staram. 13-latka
Uwierz mi, że nie dzieje się z Tobą nic złego. To są normalne objawy dorastania. Do dzisiaj pamiętam, co sama wyprawiałam w tym wieku. Brak rodzeństwa jest wtedy trudny, bo dorośli denerwują, nie ma się na kim wyżyć.
Żeby wiara była silna, to wcale nie trzeba być przy grobie Jana Pawła II. Pogłębisz ją głównie przez uczestniczenie we mszy, przez częstą Komunię, przez czytanie Ewangelii i mówienie do Boga, czyli przez modlitwę. Nikt Cię nie rozumie tak dobrze jak On. Skoro to Pan Bóg dał człowiekowi ten trudny okres dojrzewania, to niech Ci teraz pomoże. Mów Mu o tym, jak Ci ciężko, jak smutno i potem czekaj na jakieś
jaśniejsze myśli. Może przyjdą? A jeśli nie, to widocznie Bóg uznaje, że dasz sobie radę.
Mądry nauczyciel dobrze wie, jak się kotłuje w Waszym organizmie. On robi swoje. Z pewnością się nie gniewa, jeśli jest naprawdę mądry. A Ty jesteś cudowna, że widzisz swoją złość, że chcesz się poprawić. To wystarczy. Są nastolatki, które w miarę spokojnie przeżywają burzę hormonalną, ale są i takie, które mają
prawdziwe tsunami. Uwierz mi, że to hormony każą Ci być smutne, to one odpowiadają za chandrę, pyskowanie, rozdrażnienie.
Nie żądaj od siebie za dużo, chociaż też nie odpuszczaj wszystkiego. Spróbuj te paskudne hormony przechytrzyć, wykorzystaj poczucie humoru, autoironię, to pomaga.
Więcej listów: