Jestem z siebie niezadowolona. Nie mam żadnych talentów w przeciwieństwie do rodziców, ludzi zdolnych i bardzo zapracowanych. Oni nie widzą, jak mi ciężko. Ostatnio zaczęłam się nawet ciąć. Nikt nic nie wie. Gimnazjalistka
Temat cięcia poruszaliście wielokrotnie. Powtarzam, że to jest jakby zastępcza czynnośc. Ból istnienia bywa tak mocny, że nastolatki wolą zadać sobie konkretny ból fizyczny, który jest taki realny. Poza tym cięcie jest w pewnym sensie mimowolną karą, którą sobie zadajesz, bo jesteś z siebie niezadowolona. Moja rada jest krótka, nie poddawaj się temu. Spróbuj jednak porozmawiać z mamą, opowiedzo swoich kompleksach, wątpliwościach. Nadmiar złych emocji jakoś inaczej z siebie wyrzuć.
Doradzają prowadzenie pamiętnika, doradzają malowanie na wielkim papierze, doradzają zmęczenie fizyczne- słynne rąbanie drzewa, trzepanie dywanów, a teraz jazda na rowerze, biegi, marsze.
W każdym człowieku gromadzą się złe emocje. Trzeba znaleźc swój sposób na ich uwolnienie. A jednocześnie warto znaleźć swój sposób na różne przyjemności- oglądanie filmów, czytanie, sport, spotkania, spacery. Ty chcesz zadowolić mamę, rodziców, a to Ty masz być zadowolona. Cięcie w niczym Ci nie pomoże, ten wielki problem "oddaj" mamie, już ona sobie z nim poradzi.
Chwila konkretnego bólu, widok krwi, żal nad sobą w tym momencie i świadomośc pełnej samotności w tym - przecież to Ci nic nie daje. Masz rozum i to niemały. Rozumowo nad tym zapanuj- nad tą chęcią ukonkretnienia smutku, żalu, niepokoju, niezadowolenia z siebie i z życia. Moja rada jest taka, abyś znalazła sobie coś, co sprawi Ci radośc i przyjemnośc. Czy masz jakieś najmniejsze chocby zwierzątko, którym mogłabyś się opiekowac? A jeśli nie zwierzątko, to może roślinka, którą zaczniesz hodować choćby od dziś?
Gdy czytałam Twoje listy, to pomyślałam, że brakuje u Was rozmów. Tego brakuje w 99% rodzin. Jakoś nie rozmawiamy o tym, co nas boli, czego się obawiamy. To tylko przekaz informacji. Odważ się na rozmowę, a będzie Ci od razu lżej.
Więcej listów: