Wczoraj postanowiłam zrobić 'coś ze sobą" , uwolnić jakoś emocje, poukładać wszystko - na nowo. W tym celu napisałam list do Pana Boga. Ja wiem... może to nieco infantylne, ale pomogło mi trochę uporządkować pewne sprawy i obiecałam sobie, że za każdym razem kiedy będę narzekać, powrócę myślami do tego listu. Nastolatka
Panie Boże !
Piszę do Ciebie, bo chcę nauczyć się się cenić to, co mam. Nadszedł dla mnie czas trudny, pełen refleksji i chwil na uporządkowanie pewnych spraw, które już dawno tego wymagały.
Urodziłam się w 1993 roku ... chociaż Twój plan idealnej "mnie" powstał zapewne wcześniej. Piszę "idealnej", bo wiem, że dla Ciebie właśnie taka jestem - idealna. Miłość jest jednak ślepa. Pamiętam pierwszy prezent jaki od Ciebie dostałam .. Nie był opakowany w kolorowy papier, ani owinięty czerwoną wstążeczką ... Jego wartość doceniłam dopiero po latach, kiedy trochę podrosłam i zaczęłam rozglądać się wokół siebie... Ten prezent to ... moi rodzice. Kochają mnie jak nikt inny. Ciężko pracują, każdego dnia zmagają się z szarą, zakłamaną rzeczywistością tylko po to, aby pomóc mi spełnić moje marzenia i
zachcianki. Myślę, że są takim moim dopalaczem .... gwarantem Przyszłości w Teraźniejszości.
To kim dziś jestem, zawdzięczam właśnie Im. Kocham Ich, zawsze kochałam..choć może nie zawsze potrafiłam to okazać. Dorastałam w szczęśliwej, owianej miłością atmosferze. Jako dziecko bywałam
nieznośna. Kiedy coś przeskrobałam, wiedziałam, że będę musiała ponieść konsekwencje mojego wybryku ... Wtedy najbezpieczniejszym miejscem schronienia była babcina spódnica. Kiedy skończyłam siedem lat, nie było dokąd uciekać przed karą ... Spódnice babci ... leżały gdzieś na dnie szafy, ale babci już nie było. Zostawiła swoją wnuczkę bez tylu słów, które chciała jej powiedzieć. Chociaż właściwie wystarczyłoby jedno ... Przepraszam.
Czas płynął ... siał spustoszenie i rodził nowe... Nadszedł czas na miłostki. Większe i mniejsze. Zrozumiałam, że zakochanie to niewybaczalnie cudowny okres. Było dużo uśmiechu, ale i sporo łez. Boże, mimo wszystko dziękuję Ci za to, że postawiłeś na mojej drodze te osoby. Od jednej z nich nadal nie mogę się uwolnić, ale wierzę, naprawdę głęboko wierzę, że już niedługo.
Moja rodzina to Twój dar, bezsprzeczny dar. Wiem, że zawsze mogę na nich liczyć. To serdeczni, życzliwi ludzie o dobrych sercach ... Może niektórzy, w pogoni za nie wiadomo czym, po prostu się pogubili...ale w końcu każdy ma prawo.
Dałeś mi urodę. Wiem, wiem ... często narzekam. Zmieniłabym to i tamto, ale ... wtedy przypominam sobie, że Ty taką, właśnie taką, mnie kochasz. Dziękuję Ci za niebieskie, głębokie oczy. Przepraszam, że tak często wypełniam je łzami. Dziękuję za mocne włosy, ładne ręce, długie nogi, wysoką i (dosyć:)) zgrabną sylwetkę. Wrażliwa, lecz spontaniczna. Wybuchowa, a powściągliwa. Dziękuję za to, że stworzyłeś mnie pełną sprzeczności, za to, że wciąż odkrywam siebie. Pytałeś mnie kiedyś w zakamarkach mojego serduszka, czego tak naprawdę z całych sił pragnę. Przemyślałam odpowiedź na to pytanie i już wiem.
Chciałabym pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebują. Rozmawiać z ludźmi, którzy wiele przeżyli, o ich doświadczeniach, wnioskach i wspomnieniach. Chciałabym pracować z dziećmi. Najcudowniejszymi i najsłodszymi stworzeniami na ziemi. Czyste, nieskazitelne i szczere. A do tego wszystkiego jeszcze urocze... Marzę o teatrze - stanąć kiedyś na jego deskach, odegrać rolę tak żywą i naturalną w przekazie...Chcę rozwijać pasję - fotografię...Mieć czas, pomysły, a przede wszystkim przyjemność i satysfakcję.
Przyszłość. Marzę o wielkiej, szczęśliwej, rozumiejącej się i pełnej miłości rodzinie. Domku gdzieś na uboczu. O kochającym mężu i gromadce wesołych dzieci. Chciałabym być spełnioną Matką i Żoną.
Od kiedy pamiętam zapytana o to, co chcę w życiu robić, dumnie odpowiadałam :
- Chcę być prawnikiem. Boże, proszę Cię, abyś umacniał mnie w mojej drodze, abym w nią nie zwątpiła i pomógł podejmować słuszne decyzje.
I jeszcze jedno małe, niewinne i ostrożne póki co marzenie. Myślę o napisaniu książki. Kiedyś ...
Boże! Dziękuję Ci za to jaką mnie stworzyłeś. Wiem, że czasem nie potrafię docenić tego co mam, zapominam, ile Ci zawdzięczam, ale ... gdzieś głęboko, w środku cały czas cichutko wyszeptuję słowo : Dziękuję.
Dziękuję Ci za sposób w jaki kierujesz moim życiem... Bo wiem, że to właśnie Ty sprawujesz nad nim pieczę. I nie ma mowy o zbiegach okoliczności i przypadkach.
Proszę :
... abyś dał mi siłę, dużo siły, bym mogła wytrwać. Abym pamiętała o tym, co w życiu jest najważniejsze i nigdy się nie poddała.
... byś nie pozwolił, aby ewentualne rozstania i powroty przysłoniły mi całe dotychczasowe życie.
Kocham Cię całym sercem i wiem, że Ty mnie też. Oddaję Ci wszystkie złe, niepotrzebne uczucia i emocje, abyś to Ty nimi pokierował. Naucz mnie żyć z Twoim miłosierdziem i darem przebaczania.
PS I pociągnij mnie czasem za warkoczyk, i ustaw do pionu. Byłabym wdzięczna.
TWOJA OLA
Więcej listów: