Mama wyjechała służbowo, jestem z dziadkami. Nie chcę chodzić do szkoły, aż mnie paraliżuje, wymyślam różne powody, ale babcia już się buntuje. Cięcie przynosi ulgę, niestety, tylko chwilową, bo mam wyrzuuty sumienia. Co robić? Nastolatka z problemami
Musisz się wziąć w garść. Cięcie potraktuj jako grzech przeciwko V przykazaniu, bo szkodzisz zdrowiu. Od dzisiaj już o tym wiesz. I dlatego koniec z tym.
Cięcie, okaleczanie się to bardzo prymitywny sposób karania samej siebie. Jest krew i ból- czyli jakby ulga, że zadałaś sobie bardzo surową karę. Jednocześnie nienazwany ból istnienia, ból dojrzewania znajduje jakby ujście w bólu, który jest konkretny i widoczny.
Jesteś mądrą dziewczyną. Musisz się nauczyć nazywać to, co czujesz. Masz prawo mówić, że się boisz, nie rozumiesz, czegoś nie chcesz.
Przeżywasz poważne problemy, ale pamiętaj, że niektóre dzieci muszą sobie radzić z gorszymi.
Naucz sie mamie mówić o tym, co czujesz. Już dzisiaj zacznij sobie pisać coś w rodzaju pamiętnika- tam wyżyj się, wykrzycz i wyżal.
Wielkie problemy należą do życia. Zamiast się załamywać i karać, trzeba się z nimi zmagać. A gdy wydaje się, że nie ma wyjścia, to oddaj wszystko Bogu, idź spać, a nowy dzień to nowa nadzieja.
Podejrzewam, że masz fobię szkolną. Można z tym iść do psychologa, prosić o terapię. Ale może najpierw przemodlić ten problem? Ty prosisz Boga o opiekę nad mamą i dobrze. Ale daj też z siebie jakąś ofiarę- postaraj sie ze wszystkich sił przestać się ciąć. Przyjmuj kłopoty, bo nie ma życia bez
kłopotów. W czasie wojen Twoi rówieśnicy walczyli, byli torturowani, zdobywali jedzenie. Inni byli nawet
w obozach, walczyli o przetrwanie. Dlatego nie rozczulaj się więcej, tylko z podniesioną głową znoś różne ciosy. "Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?"- pytał św. Paweł.
Życie przynosi wiele kłopotów. Ale zapewniam Cię, że zawsze Pan Bóg daje siły, by je też znosić. Teraz ciężkie jest chodzenie do szkoły. Za kilka lat to będzie coś innego, potem jeszcze inna sprawa. Przymus chodzenia do szkoły to jakby wstęp do dorosłego życia, gdzie już nikt nie napisze usprawiedliwienia, gdzie trzeba iść bez dyskusji, choćby cały nasz organizm protestował. Dlatego moja rada jest taka, abyś się starała przemóc każdego dnia. Nie ma dyskusji i koniec. Nic złego tam Cię nie spotka. Nawet najgorsza lekcja się skończy, a zła ocena nie jest końcem świata, można poprawić. Rówieśnicy bywają okrutni, ale rozejrzyj się uwaznie, niemożliwe, by cała klasa była niedobra.
Pogadaj szczerze z mamą, gdy wróci. Jeśli nie będzie poprawy, jeśli cięcia nadal się będą zdarzać, to trzeba się zgłosić do poradni psychologiczno- pedagogicznej. Skierują Cię na leczenie. Ale już teraz, gdy czekasz na powrót mamy, pracuj nad sobą i odnoś zwyciestwa. Wierzę, że dasz radę!
Więcej listów: