Bardzo się cieszę, gdy piszecie swoje komentarze do listów Waszych rówieśników. Oto uwagi stałej czytelniczki, za której świadectwo i przemyślenia dziękuję. Chętnie poznam Wasze opinie, piszcie, z góry dziękuję. Iza Paszkowska
Dziś czytałam kolejna porcję listów na stronie Małego Gościa. Postanowiłam wyrazić również swoją opinię na temat kilku z nich.
Pierwszy list: od dziewczyny, która się tnie.
W pewnym sensie rozumiem, że kierowały nią emocje chwili. Ale to nie jest rozwiązanie! Dziś przymierzałam ubrania na egzamin i bierzmowanie, sukienki z krótkim rękawem. I co? Aż wstyd się pokazać! Na lewej ręce 3 paskudne blizny. Dziwię się samej sobie, że nie pomyślalam, zanim to zrobiłam. To czysta głupota. Już nawet zapapranie całego biurka farbą dla wyładowania emocji jest lepsze, bo skutki tego da sie zlikwidować. A autoagresji nie. Niestety nie. Już teraz, kiedy mnie dopadają negatywne emocje, staram sie wszelkimi sposobami sobie z nimi radzić. Wszelkimi, ale takimi, które są bezpieczne i pożyteczne. Coś na przykład typu wspomniane przez Panią sprzątanie.
List drugi: młoda mama.
To też było działanie chwili. Przez chwilę emocje górowały nad rozsądkiem. I tu też stało się coś, co sie nie odstanie. Stało sie życie. Dar życia to jest taka piękna rzecz... A przekazać życie nowemu człowiekowi - to jest cud!
Czasem jednak wynikają takie sytuacje...
Dziewczyna ta ma wielkie szczęście, że ma kochanych rodziców. A chłopak... można się było spodziewać, że kiedy okaże się, że jest za coś (za kogoś) odpowiedzialny (i to podwójnie), to
stchórzy. Strasznie denerwują mnie chłopcy, którzy mówią, zaklinają, przysięgają, że nie opuszczą i kochają nad życie, a jak przyjdzie co do czego, to uciekają, bo się boją. A dziewczynie zostaje wszystko na głowie. Chcę przekazać autorce listu życzenia odwagi, cierpliwości do znoszenia
przytyków społeczeństwa, siły i zdrowia dla niej i dla maleństwa oraz spokoju.
W trzecim liście zaproponowała Pani, żeby chodzić do sklepów z używaną odzieżą. Ja również polecam.
Odkąd pamiętam, juz kiedy byłam mała, tam właśnie szukała mi ubranek mama. Właściwie nie wiedziałam, że są inne sklepy. Moje ubrania, brata, mamy, moich lalek bobasków - wszystko było z tzw. "ciucholandów". Kiedy chodziłam do podstawówki, było to dla mnie wstydliwe, że kupuję Tam. Miałam wiele bardzo ładnych rzeczy, o które bywały zazdrosne koleżanki, ale na pytanie, gdzie kupione, mówiłam: "dostałam od taty". Od początku jednak gimnazjum sytuacja się diametralnie zmieniła. Poznała wiele nowych osób, które, jak się okazało, podobnie jak ja ubieraja się w "second-handach". Teraz jest to powód do dumy, jeśli jakąś ładna rzecz ktoś zdołał tam "upolować". I wiele osób, które wcześniej to wyśmiewały, przekonały się do tego pomysłu.
Pozdrawiam Krzasia
Więcej listów: