nasze media Mały Gość 12/2024

Magdalena Korzekwa

dodane 08.10.2007 09:59

Zaproszenie i święto

Niektórzy chłopcy zapraszają dziewczęta do innej krainy niż kraina szczęścia.

Piątek, godzina 13.30 to w tym roku szkolnym moja godzina radości, gdyż właśnie wtedy zaczynają się cotygodniowe wakacje, czyli święto! Zwykle jako pierwsza wbiegam po lekcjach do szatni, gdyż chcę jak najszybciej wrócić do domu. Tak było i dzisiaj. Mimo to, Karol zdołał dogonić mnie tuż za szkolną furtką. – Madziu, mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość! Zapraszam Cię na jutro i na niedzielę na wyjazd do Wiednia! Jesteśmy zaproszeni do mojej cioci, która ma tam duży dom! Wszyscy się zmieścimy. Cieszysz się, prawda?!
Propozycja Karola jednocześnie rozbawiła mnie i zezłościła. Poczułam się rozbawiona, gdyż Karol najwyraźniej przypuszczał, że w weekendy nudzę się i że marzę o tym, by ktoś raczył mnie na coś zaprosić. A złość poczułam dlatego, że Karol, którego znam dopiero od kilku miesięcy, zakomunikował mi zaproszenie w taki sposób, jakby miał władzę decydowania o tym, co będę robić w świąteczne dni. – Cześć, Karol! – powiedziałam obojętnie i zostawiłam kolegę sam na sam z ciszą.

Karol był najwyraźniej zaskoczony moim brakiem entuzjazmu.
– Madziu, a co z moim zaproszeniem?... – zapytał rozczarowany.
– Karol, skąd wiedziałeś, że w soboty i niedziele okropnie się nudzę i czekam z utęsknieniem na to, że ktoś mnie gdzieś zaprosi? Ostatnio zaczęłam nawet chodzić do wróżek, żeby mi przepowiedziały, czy ktoś mnie gdzieś wreszcie zaprosi! – starałam się ironizować zupełnie poważnie.
Karola zamurowało. Odniosłam wrażenie, że ze stanu wielkiej euforii przeszedł w stany (łagodnej?) depresji.
– To nie wolno mi nawet spytać o to, czy przyjmiesz zaproszenie na wspólny wyjazd? – zapytał wyraźnie rozgoryczony.
– Karol, ty nie zapytałeś mnie nawet, czy ten wyjazd w ogóle mnie interesuje. Zachowałeś się tak, jakbyś wręczał mi wezwanie do obowiązkowego stawienia się na komisariacie! – wyjaśniłam uśmiechając się.

Karolowi nie było jednak do śmiechu. Poczuł się chyba urażony w swej męskiej dumie. – Zupełnie cię nie rozumiem! – stwierdził z nieukrywaną złością. Wtedy już całkiem poważnie wyjaśniłam, że soboty i niedziele rezerwuję dla moich rodziców i dla rodzeństwa. W soboty razem idziemy na zakupy, sprzątamy dom, opowiadamy sobie o wydarzeniach i przeżyciach z ostatnich dni i wspólnie przygotowujemy obiad z lodowym deserem. Po południu odrabiam lekcje i mam czas na moje literackie pasje. A każda niedziela to jeszcze większe święto! Po śniadaniu idziemy do kościoła, a po obiedzie spacerujemy albo jedziemy na wycieczkę, by nacieszyć się naszą wzajemną miłością. – Karol, to nieważne, czy dom, który kiedyś zbuduję z mężem, będzie drewniany czy murowany. Ważne, że będzie to dom zbudowany z niezawodnej miłości i z radosnej czułości, której uczy nas Bóg – po raz pierwszy opowiedziałam jakiemuś chłopcu aż tak dużo o moim przeżywaniu cotygodniowych wakacji.

Do przystanku doszliśmy w milczeniu. – To w takim razie ani ja, ani żaden chłopak nie ma szans spotykać się z tobą w sobotę czy w niedzielę? – Karol przerwał ciszę, gdy zobaczył nadjeżdżający tramwaj. – Jeśli któryś z moich kolegów okaże się podobnie dobry i mądry jak mój tata i jeśli poczuję się przy nim kochana i bezpieczna jak z moimi bliskimi, to wpuszczę go do nie tylko do domu, ale i do serca! Także w soboty i niedziele… - odpowiedziałam pewnie! Oczywiście głosem, który słyszy wyłącznie moje serce. Jeśli Karol sam tego nie zrozumie, to nie on będzie w przyszłości budował ze mną dom z cegieł miłości i ze ścian szczęścia.



  • SKOMENTUJ felieton:maly@goscniedzielny.pl
  • Komentarze:.

  • Inne felietony:.
  • « 1 »
    oceń artykuł Pobieranie..