W ielki Post to radosne plewienie ogrodu życia, by powracać do raju.
Dyżurna Ateistka z naszej szkoły postanowiła wczoraj w czasie dużej przerwy urządzić małe przedstawienie na głównym korytarzu. Ostentacyjnie zajadała kanapkę z wielkim płatem szynki, który był chyba trzy razy większy od wymiarów bułki. Hermenegilda słuchała przy tym przeraźliwie hałaśliwej muzyki. Gdy wokół niej zebrała się niewielka grupka jej fanów „myślących” tak, jak telewizja każe, podeszłam i ja. Z ciekawości. Kultura i sztuka zawsze mnie przecież interesowały…
W tym właśnie momencie Hermenegilda przekrzykując swoje własne radio wyjaśniała, że nie zamierza być ofiarą Wielkiego Postu, bo czasy średniowiecznego umartwienia już dawno minęły. Ona chce życie przeżyć w radości, a nie na noszeniu krzyża. W tym właśnie momencie jej oparty o ścianę tornister przewrócił się. Wyleciała z niego puszka piwa, która z hukiem potoczyła się po korytarzowej posadzce. Gdy Hermenegilda schyliła się, by podnieść napój dla młodzieży szczęśliwej „inaczej”, z jej kieszeni wypadło opakowanie hormonalnych tabletek odchudzających. Niemal w tym samym miejscu reklamowała je wczoraj jedna z uczennic, która ma jeszcze większe problemy z nadwagą niż Dyżurna Ateistka. Wyraźnie zaczerwieniona Hermenegilda szybko schowała swoje „skarby” na sam spód tornistra. W tej sytuacji jakikolwiek komentarz do jej przedstawienia uznałam za zupełnie zbędny.
Nie było to jednak ostatnie zdarzenie tego dnia. Dwie godziny później Hermenegilda dogoniła mnie w drodze do autobusu. Agresywnym tonem zaczęła mi tłumaczyć, że Wielki Post, to bezsensowne ograniczanie wolności i że nie rozumie, jak ja mogę być zachwycona tak staroświecką religią, jak chrześcijaństwo. Cierpliwie tłumaczyłam, że dla chrześcijan Wielki Post to czas uwalniania się od wszystkiego, co przeszkadza nam kochać i cieszyć się życiem. To żadne cierpiętnictwo i żadne szukanie smutku. Pan Jezus wyjaśnia, że nie powinniśmy być posępni, gdy pościmy (por. Mt 6,18). Wielki Post to nie nakładanie pokutnego worka ani przybieranie smętnej miny. To wiosenne plewienie i pielęgnowanie ogrodu własnego życia po to, by powracać do raju, czyli by zamieniać moje życie w ogród, w którym rosną zachwycające kwiaty Bożej prawdy, dobra i piękna. Modlitwa pomaga mi spotykać się z Bogiem, który mnie rozumie i kocha. Post pomaga mi zdobyć największą władzę we Wszechświecie, czyli władzę nade mną samym a jałmużna uwrażliwia mnie na miłość wobec bliźniego, który bardziej potrzebuje prawdy i mądrości niż kanapki z szynką czy hałaśliwej muzyki.
Hermenegilda szła obok mnie bez słowa. Czułam, że tym razem zaczęła słuchać. Gdy na nią spojrzałam, zauważyłam że łzy w jej oczach. Po cichu zaczęłam się modlić, by łzy Dyżurnej Ateistki podlały w ogrodzie jej serca to wszystko, co w niej najpiękniejsze i Boże. Gdy doszłyśmy do dworca, Hermenegilda podała mi rękę i uśmiechnęła się przyjaźnie. Na drugi dzień szepnęła mi w szatni: „Już nie potrzebuję piwa ani tabletek odchudzających!”. W jej oczach zobaczyłam wielkopostną RADOŚĆ...