Chodzę na spacery ze swoją dziewczyną, zapraszam ją do kawiarni. Wolę to niż spędzać czas na komputerze czy z kolegami. Bardzo nie podoba mi się Pani zdanie, że: "chodzenie ze sobą gimnazjalistów to dziecinada". Dlaczego według Pani to grzech? Czy to coś złego? Gimnazjalista, 14 latek
To nie ja napisałam, że chodzenie gimnazjalistów jest dziecinadą, ale dziewczyna, o której liście wspominasz, stwierdziła, że dla niej to śmieszne. Ona się męczy z nachalnym chłopakiem, który chce z nią chodzić i straszy ją, że sobie coś zrobi, jeśli ona go odrzuci. Jest czymś dobrym, jeśli dwoje 13 latków się lubi, chętnie się spotyka, rozmawia. Natomiast nagabywanie dziewczyny, żądanie, by ona odczuwała to samo, jest niepoważne. Dojrzałość polega też na umiejętności przyjmowania porażek. Moja odpowiedź dotyczyła tej konkretnej dziewczyny.
Zanim przejdę do kolejnej sprawy, to zupełnie nie wiem, skąd wziąłeś pomysł, że chodzenie jest grzechem i że jest złe w oczach Kościoła? Na ten temat nie napisałam ani słowa. To jest tylko i wyłącznie Twoja interpretacja.
Wierzę, że jesteś inny niż Twoi rówieśnicy. Ty nie chcesz z nimi spędzać czasu, wolisz z dziewczyną, którą kochasz. Cieszę się z tego. Natomiast wielu nastolatków w Waszym wieku tylko sprawdza, o co tyle hałasu z tym chodzeniem. Pochodzą, pochodzą i szybko się rozstają. Bo jedni uznają, że najlepiej jest tylko zaczynać i rozstawać się, że początek jest ciekawy, potem mniej. Inni rozstają się bez podania powodów, po prostu, nudzą się tym. Zawsze mam w pamięci taką 13-latkę z pewnej klasy, która podczas wycieczki chodziła wśród chłopaków i błagała jednego, by z nią chodził, bo tylko on jeden z klasy jeszcze nie był jej chłopakiem. Znudzony odparł, że dobrze. Ona się ucieszyła i ogłosiła klasie, że ma nowego chłopaka. Na tym był koniec ich chodzenia. Gdy wracaliśmy, powiedziała, że z nim zrywa, a on machnął ręką. Kompletnie go to nie obchodziło. Nie uwierzyłabym, gdyby to się nie działo przy mnie! Dostaję bardzo dużo listów od młodzieży w wieku od 11 do 22 lat. To właśnie młodsi od razu chcą być parą na poważnie, jakby odgrywali role. Styl ich listów jest taki, jakby pisali o żonach lub mężach. Tymczasem maturzyści, studenci są o wiele ostrożniejsi. Najpierw chcą się poznać, potem są długie rozmowy i mija wiele czasu, nim dojdzie do wyznań. Starsza młodzież ceni wagę słów. Tylko młodsi piszą z całym przekonaniem, że kochają. Zresztą, ja wiem, że młodsi piszą to szczerze, ale staram się czasami uspokoić emocje. Bo małe są szanse na to, że taka para przetrwa lata. Chociaż znam takie wyjątki.
Wniosek:
Jeśli kochasz dziewczynę, ona chce się z Tobą spotykać, jeśli żadne drugiego nie męczy i dobrze się dogadujecie, to cieszcie się z tego, ja cieszę się z Wami. Od każdej reguły są wyjątki. Jeśli jesteście tak udaną parą, to raczej jesteście wyjątkami. Życzę Wam dużo radości, szczęścia, mądrości. Natomiast wielu Waszych rówieśników nie dorasta do chodzenia. A nieumiejętność przyjmowania porażki, odmowy i zamęczanie dziewczyny- to dowód niedojrzałości i o tym w sumie był ten list. Ta dziewczyna bardzo
się męczy z nachalnym chłopakiem, ale jest delikatna i nie chce, by on sobie coś zrobił.
Ostatnio pisało sporo studentów, gdzie pary się rozpadają. Za długo ze sobą chodzili, zaczęli się nudzić, bo ile można trwać w miejscu, bez planów na przyszłość.
Krytyka jakiegoś zachowania nie oznacza, że jest ono grzechem. Ten chłopak jest dziecinny, ale to nie ma nic wspólnego z grzechem.
Więcej listów: