Andrzej zaczął od trawki, potem były kwasy i heroina. Sam by z tego nie wyszedł.
Andrzej dostał się na ekonomię w Warszawie, ale przestał chodzić na zajęcia. Zaczął za to kraść, żeby zdobyć kasę na narkotyki. – Zawsze myślałem, że wystarczy przestać brać i już nie jesteś narkomanem. Ale to nie tak – wspominał.
Żyje, bo trafił do niezwykłej wspólnoty Cenacolo, która ma domy w Jastrzębiu, pod Kołobrzegiem, pod Tarnowem i w innych państwach.
Galareta w głowie
To nie tak, bo narkotyk zatruwał nie tylko ciało Andrzeja. Powoli zmieniał jego silną wolę w galaretę. O takim działaniu narkotyków mało kto wspomina. A właśnie dlatego ludzie się uzależniają, choć nawet nie wiedzą kiedy.
Mama zmusiła Andrzeja, żeby wstąpił do wspólnoty Cenacolo (czytaj: Czenakolo, czyli po włosku Wieczernik). Na początku było ciężko, kiedy chłopak był na głodzie narkotykowym. Całą dobę opiekował się nim „Anioł Stróż”, czyli starszy kolega, który też rzucił narkotyki. Andrzej przetrwał, a potem patrząc, jak żyją koledzy, nawrócił się. I zaczął zdrowieć.
Bo Cenacolo to niezwykła wspólnota. Wyciąga narkomanów z bagna nie przy pomocy chemii, ale wspólną ciężką pracą, przyjaźnią i modlitwą. Wyobrażacie sobie widok ponad 20 przystojnych chłopaków, którzy o szóstej rano chodzą tam i z powrotem po polnej drodze z różańcami w dłoniach? Albo klęczą od szóstej w kaplicy, wpatrzeni w Hostię w otwartych drzwiczkach tabernakulum? Modlitwa staje się fundamentem ich życia.
Starsi to my
Wspólnotę prowadzą „Starsi”. To nie sztywniacy, którzy biorą za to pensje, ale... sami chłopcy. A konkretnie ci, którzy porzucili narkotyki już kilka lat temu, i wkrótce będą gotowi do powrotu do swoich rodzin. To oni ciągną za sobą do zdrowia kolegów, którzy dopiero co przyszli do wspólnoty. Czasem tylko ich domy wizytuje szefowa i założycielka Cenacolo, mieszkająca we Włoszech zakonnica, siostra Elwira.
Chłopcy dużo pracują. Kucharz za trzy miesiące będzie doił krowę, a budowlaniec zamieni się pracą z ogrodnikiem. Dzięki temu po kilku latach chłopcy są nieźle przygotowani do pracy w różnych zawodach. Telewizję włączają kilka razy w miesiącu, żeby na przykład obejrzeć ważny mecz. Sami też często grają w nogę z zaprzyjaźnionymi chłopakami ze wsi. Czasem ktoś zaprosi ich na pogadankę do szkoły. Mówią wtedy o strasznych szponach nałogu i o pomocy, którą chce dać uzależnionemu Pan Bóg. Zwykle z otwartymi z zaskoczenia ustami słuchają tego nie tylko uczniowie, ale nawet nauczyciele.
Kiedyś „Gość” rozmawiał z Wjeko, czyli Wieśkiem z Chorwacji. Wjeko miał wtedy 18 lat, a narkomanem był od 12 roku życia. – Ciężko było mi tu zaakceptować pracę, życie bez pieniędzy i fajnych ubrań – powiedział. Pomógł mu czas spędzony na adoracji. – Dotarło do mnie, że dotychczas sam sobie kłamałem, że jestem dobry. Nauczyłem się ufać Bogu i dowiedziałem się, co to jest modlitwa. Dużo rzeczy już w sobie zmieniłem. Ale naprawdę dużo jeszcze muszę zmienić – mówił.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.