MGN 2010 05
Otwórz
Zwykle ludzie cenią dzieło z powodu jego twórcy. Z Williamem Holmanem Huntem było inaczej. Gdy w wieku 26 lat ukończył ten obraz, dzieło od razu stało się sławniejsze od autora. Powielano je, powtarzano w niezliczonych kopiach i zawieszano na ścianach, nie mając pojęcia, kto namalował oryginał. Kaznodzieje do dziś mówią kazania w oparciu o pokazaną tu scenę. Bo też jest o czym mówić. Popatrzcie: Jezus przychodzi nocą do ludzkich drzwi i puka. Nasuwają się słowa: „Oto stoję u drzwi i kołaczę”. Jezus ma na sobie oznaki władzy. Metalową koronę oplata druga – cierniowa. Taka jest cena królowania. Jezus jest też najwyższym kapłanem. Drogocenna narzuta spięta jest klamrą w postaci pektorału z dwunastoma kamieniami. Taki pektorał nosili arcykapłani Starego Testamentu. Do tradycji żydowskiej nawiązują też niektóre otwory w latarni – mają kształt gwiazdy Dawida. Latarnia rzuca wokoło tajemniczy blask. Dzięki grze świateł podświadomie czujemy, że tylko przy Jezusie jest bezpiecznie i ciepło. Poza Nim jest chłód nocy i ponure, pełne zagmatwanych spraw życie – symbolizują je krzywe konary drzew. Ale nie wie tego ktoś, kto jest za drzwiami. Tam nie dochodzi światło latarni – on słyszy tylko pukanie. Czy wstanie? Czy otworzy? Te drzwi już dawno – jeśli kiedykolwiek – nie były otwierane. Popatrzcie, jakie są zarośnięte. W dodatku nie mają klamki. Można je otworzyć tylko od środka. Ale to już należy do nas. A konkretnie do mnie, bo Pan Jezus, choć puka w drzwi, to patrzy na tego, kto ogląda obraz. To ja mam otworzyć.
Jest jeszcze jeden symbol – leżące u stóp Jezusa owoce. Gdyby nie światło, jakie niesie Chrystus, nie zostałyby zauważone i zmarnowałyby się. Tak marnuje się wszystko, co człowiek robi w ciemnościach duszy.
Wasz Franek fałszerz
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.