MGN 2010 03
Ołtarz-szok
Czasem ktoś jest tak skołowany, że mówi: „Nie wiem, jak się nazywam”. Ale to szybko mija. Autor powyższego obrazu jednak całe życie nie wiedział, że nazywa się Matthias Grünewald, bo mu to nazwisko przypisano dopiero 150 lat po jego śmierci. Za życia był znany jako Matthias Gothard albo Matthias Grün. Problem w tym, że to byli dwaj artyści i historycy nie mogą się zdecydować, który z nich był Grünewaldem – autorem genialnych malowideł Ołtarza z Isenheim.
A cóż to za ołtarz? Ano, taka jakby szafa ze skrzydłami, które odpowiednio otwierane, ukazywały różne sceny z historii zbawienia. W Wielkim Poście wierni obecni w kościele w Isenheim widzieli „Ukrzyżowanie", czyli ten obraz, który widzicie u góry. Musiał robić gigantyczne wrażenie, bo i dziś, choć znajduje się w muzeum, rzuca na kolana. Mimo że Izajasz prorokował: „Tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi” (Iz 52, 14), nikt wcześniej nie odważył się pokazać grozy tego oszpecenia. A Grünewald się odważył. Pokazał Jezusa naprawdę „zmiażdżonego cierpieniem”. Całe jego ciało jest poranione. Nie ma tam zdrowego miejsca. Nawet chusta okrywająca biodra jest poszarpana. Palce rozwarte w bólu jak szpony, usta otwarte w próbie zaczerpnięcia ostatniego oddechu. Ręce wyrwane ze stawów, uda wykrzywione. Jezus w przedśmiertnej konwulsji wygiął nawet belkę krzyża. A zobaczcie, jakie potężne gwoździe przebijają dłonie. Są tak długie, że ich końcówki przeszły na drugą stronę belki. Korona cierniowa to nie cieniutka przepaska z igiełkami, tylko potworny, kolczasty czepiec.
Tu dzieje się zbawienie
Nie ma w tej scenie oprawców, są tylko ci, którzy Jezusa kochają. Jego Matka w białej szacie wygina się w bolesnym omdleniu, a podtrzymujcy ją Jan pochyla się w podobny sposób. Również Maria Magdalena rozpacza w podobnym geście. Te podobieństwa wskazują na podobieństwo cierpienia. Nie cierpi jedynie stojący z prawej strony Jan Chrzciciel. On jest tu narratorem z tamtego świata, bo już wtedy nie żył. Wskazuje palcem na Chrystusa, w którym spełniają się zapowiedzi Starego Testamentu. Baranek u jego stóp pokazuje, że to, co wygląda na katastrofę człowieka, jest czystą ofiarą Syna Bożego. Jego Krew nie leje się na darmo, lecz napełnia kielich naszego zbawienia.
To dla trędowatych
Kościół w Isenheim, gdzie znalazło się dzieło Grünewalda, był kościołem szpitalnym zakonu antonitów. Zakonnicy pielęgnowali trędowatych. Kto jak kto, ale trędowaci dobrze rozumieli, co znaczy oszpecenie ciała. Widząc ten niezwykły obraz czuli, że Ktoś cierpi z nimi. I że będzie zmartwychwstanie.
W niedzielę wielkanocną mogli to zobaczyć, bo wtedy skrzydła szafy odwracano i ukazywał się Jezus, który zwyciężył śmierć.
Wasz Franek fałszerz
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.