1884 Musee de Beaux Arts Carcassonne MGN 2009 07
Jean-Eugène Buland – mówi wam coś to nazwisko?
No właśnie. Nie mówi. Buland jest, nie z własnej winy, malarzem mało znanym. – A z czyjej winy? – zapytacie może. Z czyjej, z czyjej. No z waszej! Przecież to wy go nie znacie, a nie on, prawda? On to by swój życiorys mógł recytować nawet obudzony w środku w nocy. Chociaż to by pewnie dość głupio wyglądało, gdyby zaspany facet po ciemku gadał: „Urodziłem się w 1852 roku, w 1869 roku rozpocząłem studia w Szkole Sztuk Pięknych pod kierunkiem Aleksandra Cabanela...”. Nie, na pewno by tak nie było. Buland nie mówił przecież po polsku. Był Francuzem.
Dzieło niedosłowne
Zauważyliście? Od tej chwili nie możecie już powiedzieć, że nie znacie Bulanda. Trochę już o nim wiecie, choć co wam po takiej wiedzy. Wiadomo, że się urodził, bo gdyby się nie urodził, to by tak nie malował. Zresztą w ogóle by nie malował, a tym bardziej nie kształciłby się w tym kierunku. W takim razie uzupełnię trochę tę waszą wiedzę. Otóż Bulanda interesowało realne życie i przedstawiał je też realnie. Nieraz nawet tak realnie, jak znana już wtedy fotografia, tyle że lepiej, bo w kolorze i z tym „czymś”, czego nie może zrobić maszyna. Ale akurat ten obraz nie należy do tych bardzo realistycznych. Raz, że jest bardziej „malarski” niż dosłowny, a dwa, że to naprawdę nie jest realne, żeby dwoje nowożeńców szło tuż po ślubie szukać dziecka na polu kapusty. Bo również 125 lat temu (wtedy powstał ten obraz) dorośli ludzie wiedzieli, że dzieci nie przynosi bocian ani nie znajduje się ich w kapuście. Zawsze to wiedzieli, tyle że dziś przybywa wymądrzalskich, którzy myślą, że nie wiedzieli.
Teraz gotowi
To dzieło bardzo mi się podoba właśnie dlatego, że z takim ciepłem i sympatią pokazuje dwoje kochających się młodych ludzi, którzy zachowali niewinność do ślubu. I dlatego jest nadzieja, że również ich małżeństwo będzie niewinne. Wianek panny młodej nie kłamie – ona jest czysta. Pan młody też jest czysty. Traktują siebie nawzajem z nieśmiałością. Ona delikatnie kładzie dłoń na jego ręce, a on równie delikatnie obejmuje tę dłoń ramieniem w geście opieki. Chłopak uczy się już swojej roli odpowiedzialnego i troskliwego męża. Oboje wiedzą, że teraz zaczęła się naprawdę nowa droga. I właśnie robią na niej naturalny i logiczny krok – chcą przyjąć dziecko. Przygotowali się do tego. Młody mąż trzyma coś w rodzaju wiklinowej kołyski. Widać, że bardzo się na to dziecko cieszą – zobaczcie, jak przystroili przygotowane dla niego „łóżeczko”. Wszystko jak trzeba – po kolei.
Buland nazwał ten obraz „Niewinne małżeństwo”. Słusznie, bo niewinność bierze się z czystych serc – nie z kapusty.
Wasz Franek fałszerz
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.