MGN 2007 03
Ładny anioł, prawda? Też tak myślę. Ale to nie anioł, tylko Nemezis. Starożytni Grecy wymyślili taką istotę jako boginię zemsty i sprawiedliwości. Ten pan u dołu to też nie anioł. Zdecydowanie nie anioł. Raczej paskudny bandyta, co widać po gębie, po trzymanym w ręku nożu i sakiewce, którą właśnie zrabował. Trup właściciela sakiewki leży w głębi obrazu. Bandyta osiągnął, co chciał, ale nie wygląda na szczęśliwego. Raczej ma stracha jak stąd do Warszawy, o ile pojedziemy do niej przez Honolulu. Skąd ten strach? My wiemy, bo widzimy wiszącą nad uciekającym panią Nemezis. Pani Nemezis wygląda, jakby jej było wszystko jedno. Kamienny wyraz twarzy i zupełny spokój. Tylko miecz w ręce zwiastuje nadchodzącą grozę. A może jeszcze bardziej klepsydra w drugiej ręce. Piasek już się w niej prawie przesypał, i widać, że choćby bandzior pobił rekord olimpijski w bieganiu, nie ucieknie. Nastrój wzmacnia jeszcze poświata zachodzącego dnia i wicher hulający po pustej równinie. Mówią o tym przygięty oset i szarpane wiatrem gałęzie na linii horyzontu. Jeszcze tylko chwila i bandyta znajdzie się w znacznie gorszej sytuacji, niż jego ofiara.
Bandzior nie wie, co mu grozi. Nie wie, że zostało mu już bardzo mało czasu, ale to czuje. Dlatego ucieka, choć – jak należy się domyślać – żaden człowiek nie widział jego postępku. Poza oczywiście nieboszczykiem, ale on chyba do rozmownych już nie należy. Wniosek nasuwa się więc jeden: złoczyńcę dopadło sumienie. Sumienie to nie Nemezis, tylko to coś, co mówi bandycie: „źle zrobiłeś”. Sumienie nie jest jego wrogiem. Ono – choć on o tym nie wie – jest jego jedyną nadzieją. Gdyby sumienia nie miał, odszedłby od zabitego, gwiżdżąc i stepując. I nie przeczuwałby, że wisi nad nim jakiś miecz. Sumienie nie jest mieczem i nie jest klepsydrą. Ono mówi: „Patrz, coś zrobił. Za to należy się miecz. On wisi nad tobą. Nie odkładaj nawrócenia”.
Czasem mówi się, że człowieka ścigają wyrzuty sumienia. Nie dają spać, psują zabawę, mącą spokój. To wielkie szczęście, że naprawdę ściga nas sumienie, a nie żadna Nemezis. Taka bogini, gdyby była, pomściłaby każde nasze świństwo. Na zimno i bez mrugnięcia okiem. Ładnie byśmy wtedy wyglądali.
Nemezis odmierza czas, który pozostał do nieuniknionej kary, a sumienie mówi, że to czas, który pozostał na nawrócenie.
W obrazie jednak jest więcej zemsty niż nadziei. Jest więcej ciemności niż światła. Malarz wybrał pogańską Nemezis, bo to chyba odpowiadało nastrojom, jakie przeżywał, gdy owo dzieło powstało. Alfred Rethel – bo tak się nazywał – miał kłopoty ze swoimi emocjami. One nim bardzo szarpały i często pogrążały w mrocznych myślach. To wzmagało jego artystyczną wrażliwość, ale tym samym było źródłem wielu cierpień. Przez długi czas zmagał się ze swoją psychiką, aż wreszcie obłęd uniemożliwił mu pracę. Dlatego nie dokończył malowania znakomitych fresków historycznych w ratuszu w Akwizgranie.
To jednak, co po sobie zostawił, jest wybitne. Rethel miał własny styl, a jego obrazy nie należą do tych, które się obojętnie omiata wzrokiem i idzie dalej. One pozostawiają ślad w myślach. Zresztą w epoce, w której tworzył, twórcy bardzo angażowali się w to, co człowiek przeżywa. Tą epokę nazywa się romantyzmem, a malarstwo Rethela zalicza się do romantyzmu niemieckiego.
I tu zagadka: „Jakiej narodowości był Alfred Rethel?”. Dla ułatwienia dodam, że urodził się w Niemczech niedaleko Akwizgranu, a jego rodzice byli Niemcami.
Romantyzm, wbrew temu, co sądzi wielu ludzi, nie polega na tym, że się wzdycha do kwiatków, wyje do księżyca i śpiewa pod balkonem ukochanej. Najkrócej mówiąc romantyzm zajmuje się tym, co człowiek przeżywa, a nie tym, co przeżuwa.
I tą złotą (lub przynajmniej brązową) myślą pozwolę sobie zakończyć, życząc Wam mocnych wrażeń przy szukaniu fałszerstw. Tych jest siedem. Przepraszam, że nie więcej, ale przecież mogło być jeszcze mniej.
To do następnego razu!
Wasz Franek Fałszerz
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.