Wiosna, a z nią klasowe ogniska... Rodzice zadowoleni, że dzieci się integrują, zabawa na świeżym powietrzu. A tak naprawdę, to co sie tam dzieje? A jak jest w Waszym środowisku?
5 maja moja klasa z gimnazjum planuje ognisko. Nie idę, bo wiem, co będzie - to, co było na ognisku z okazji zakończenia roku. Smród alkoholu, papierosów, toczące się pod nogami butelki i koledzy leżący we własnych wymiocinach. Obraz iście idylliczny. Pff. Nie idę i koniec. Co ja tam będę robić? Wim, że moje niepicie i bycie wyrzutem sumienia ich nie rusza, oni przyzwyczaili się do takiej zabawy i tak będą robić dalej. A pójdę, żeby siedzieć i obserwować tych zataczających się znajomych? Wątpliwa przyjemność. Poza tym, trzeźwy z pijanym nie pogada, więc nie będę miała tam nawet do kogo się odezwać po piętnastu minutach już. Nie idę i koniec. Moja decyzja. Podobno już planują powtórkę ogniska na jakieś 2 tygodnie później. Teraz mam wymówkę - wyjazd. Potem po prostu im powiem, że mnie to nie bawi.