Kulą w mur
Generał Miller nie rozumiał, co się dzieje. Postanowił strzelać do skutku. Tylko że żadnego skutku nie było. Po każdej kanonadzie na dziedzińcu klasztoru leżało mnóstwo kul, mury były wyszczerbione, ściany okopcone, tu i ówdzie dziury w dachu – ale nic więcej. Żadnych większych szkód, żadnego poważnego pożaru. Obrońcy byli pewni, że to sama Maryja wzięła ich pod swój płaszcz. Polacy ze sprzymierzonych ze Szwedami oddziałów opowiadali potem, że czasami gęsta mgła ogarniał klasztor tak dziwnie, że nie sposób było weń trafić.
Takie rzeczy doprowadzały oblegających do desperacji. Zwłaszcza, że sami cierpieli zimno i niedostatki w zaopatrzeniu, a oblężeni sprawiali wrażenie wypoczętych i najedzonych.
Nie dało się podłożyć pod twierdzę min, bo okazało się, że klasztor stoi na twardej jurajskiej skale i nieprędko dałoby się ją skruszyć. Zresztą nawet próby podkopania się w pobliże twierdzy się nie powiodły, bo obrońcy czynili wycieczki. Po każdym z takich niespodzianych wypadów pozostawały trupy, zniszczenia i coraz większe przygnębienie Szwedów.
No i poszli
A tymczasem w pognębionej Polsce chłopi i szlachta zaczynali podnosić głowy. „Na Najświętszą Panienkę Szwed rękę podniósł!” – niosło się po kraju jak długi i szeroki. Po lasach zbierały się wierne polskiemu królowi oddziały wojska, a do wsi żaden samotny Szwed nie mógł już się zapuścić, jeśli nie chciał skończyć nadziany na chłopskie widły.
Drugi dzień świąt Bożego Narodzenia 1655 roku okazał się ostatnim dniem oblężenia.
„Podczas głębokiej nocy pozdejmowano ciężkie działa ze stanowisk i wyprawiono, o świcie zaś wodzowie tak licznego wojska odeszli, każdy w inną stronę” – napisał przeor Kordecki.
Rankiem 27 grudnia okazało się, że pod murami nie ma już nikogo. Mieszkańcy klasztoru padli na kolana. Nie wiedzieli, że dziękują Bogu za coś znacznie większego niż odparcie oblężenia. Dzięki ich oporowi Polska odzyskała ducha.
Wkrótce karta wojny się odwróciła. Jan Kazimierz wrócił do kraju i z nowym wojskiem pokonał Szwedów. Wiedział Komu zawdzięcza zwycięstwo. Wiosną następnego roku klęczał w katedrze we Lwowie, obierając Maryję Królową Polski.
(Mały Gość 12/ 2005)
oceń artykuł