Gdy na domy Gruzinów spadły bomby ich piękny świat zamienił się w koszmar. Chcą o nim zapomnieć.
W sierpniu Gruzją wstrząsnęła wojna domowa. W jej wyniku od Gruzji odciął się rejon zwany Osetią Południową. Gruzini mieszkający w Osetii musieli opuścić swoje domy. Teraz mieszkają w obozach dla uchodźców, w stolicy Gruzji, Tbilisi.
W październiku, grupa gruzińskich dzieci przyleciała do Polski. Gościły w ośrodku Caritasu w Turnie koło Białobrzegów Radomskich.
W ciemnych kolorach
Witają nas śmiechy i ryk silników motocykli. Chłopcom iskrzą się oczy, dziewczęta chichoczą. – Chcemy dać im jak najwięcej radości. To najlepsza terapia, by pomóc im zapomnieć o wojnie – mówi siostra Barbara Marciniak, na co dzień pracująca z młodzieżą w Radomiu. – Wszystkie pochodzą z Chinvali, w Osetii Południowej i z Gori – mówi. – Ci z Chinvali pewnie już tam nie wrócą. To już teraz inne państwo. A ci z Gori nie mają domów. Zbombardowane...
Mają od 8 do 17 lat. Przylecieli do Polski transportowymi samolotami CASA. Siedzieli jak spadochroniarze, wzdłuż kadłuba. Widzieli już Warszawę, Kraków, Wieliczkę. Spotkali się nawet z panią prezydentową Marią Kaczyńską. Nie rozmawiają o wojnie. Tylko, gdy rysują, używają ciemnych kolorów... – W ten sposób wyrażają swój ból – mówi pani Nadija, opiekunka, Gruzinka. Czasem, gdy siada z nimi i rozmawia w cztery oczy, coś powiedzą. Gjorgi płacze. Śnią mu się koszmary: ucieka, wokół zniszczone domy. Tęskni za mamą. Ale dla nich pobyt w Polsce jest jak bajka. Bardzo im się podoba. – Słyszę, jak o tym rozmawiają... – zamyśla się pani Nadij a.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.