Hau, Przyjaciele!
Jeszcze jesteśmy w domu, ale ruch jest o wiele większy niż w czasie roku szkolnego. Wtedy dzieci znikają na długie godziny, a ja zajmuję się głównie spaniem i pilnowaniem pustego mieszkania. Natomiast od poniedziałku wszystko jest inaczej. Ledwo wyjdą rodzice, a już dzwonią budziki Pauliny i Kuby, już nadchodzą SMS-y. W poniedziałek przy plebanii pojawiły się namioty. Byłem zachwycony, pchałem się do każdego, próbowałem nawet kopać dołki, ale mnie skrytykowali i surowo zakazali. Przyjechała grupka gimnazjalistów z dalekiej wioski. Niestety, nie zabierają mnie na wycieczki, ale wieczory są nasze. Siedzimy przy ognisku, oni śpiewają, ale na szczęście też jedzą i dzielą się ze mną. Poza tym sam ksiądz Wojtek mianował mnie głównym ochroniarzem naszego małego pola namiotowego. Więc gdy grupa wyrusza na zwiedzanie, nikt mnie nie zamyka w mieszkaniu, tylko mogę swobodnie biegać po obu ogrodach, ogłaszać na całą dzielnicę, że ja pilnuję. Dzisiaj będzie jakieś szczególnie ważne ognisko połączone z inscenizacjami przedstawiającymi sceny z życia św. Piotra i św. Pawła. Bardzo się cieszę, ale wierzę, że w ferworze przygotowań do występów nikt nie zapomni o kiełbaskach. Cześć, Tobi