Hau, Przyjaciele!
Aż się zakrztusiłem kością, która obgryzałem z całą energią po powrocie mojej rodziny do domu. A wszystko dlatego, że Paulina stwierdziła, że uwielbia uroczystość Wszystkich Świętych. A nie żal jej biednego psa, który przez cały dzień siedzi zamknięty nie tylko w pustym mieszkaniu, ale w prawie pustym domu? W zasadzie moja samotność trwała prawie dwa dni, bo wczoraj też pojechali na cmentarze. I jeszcze się cieszyli, że mogą tyle grobów odwiedzić. Na szczęście święta zakończone, wrócili z pysznymi kośćmi na przeproszenie, a Kuba wybiegł ze mną szybko na pola. Z daleka widać było łunę bijącą od cmentarza. Gdy wchodziliśmy do domu, pani Maria otworzyła drzwi i spojrzała na mnie krzywo: "Tobi, czy chwaliłeś się rodzince, ile Ty dzisiaj szczekałeś, ujadałeś, jazgotałeś?" Podkupiłem ogon i nawet nie słuchałem, jak Kuba przepraszał za mnie. No co, przecież nie mogłem spać cały dzień. A ponieważ okno było lekko uchylone, to wystawiałem trochę pysk i obszczekiwałem wszystkich zdążających naszą uliczką na cmentarz. Jakoś nie pomyślałem, że ta zabawa trwała chyba wiele godzin. Bawił mnie fakt, że ludzie nie wiedzieli, skąd dobiega mój głos. Zapomniałem, że sąsiadka może mieć tego dosyć. Jutro będę grzecznie spał. Cześć. Tobi