Hau, Przyjaciele!
No, nareszcie zaczęła się moja ulubiona pora roku. Uwielbiam słońce, ale nie to upalne. A najbardziej lubię opadające liście. Kompletnie nie rozumiem ludzi, którzy narzekają na zamiatanie. To jest moje hobby. Mam już wyczulony słuch i nawet jeśli mocno śpię, to zaraz się budzę, gdy tylko słyszę, że ktoś wyciąga z garażu wielką miotłę. Pędzę po schodach jak oszalały, gotów tej osobie towarzyszyć od pierwszej do ostatniej chwili. Jeśli drzwi są zamknięte, podnoszę wielki wrzask. Bo ja muszę być obecny przy zamiataniu liści. Mój wyczulony na zapach nos łapie wówczas mnóstwo niezwykle ciekawych informacji. Potrafię wydedukować, kto był obok naszego domu w nocy, kto nad ranem, które koty pętały się bezkarnie, jaki pies ignorował fakt, że ja tu pilnuję, jaka sympatyczna suczka zostawiła po sobie najmniejszy nawet ślad. Przyznaję, czasami muszę rozkopać gotową już kupkę liści, ale to dla dobra śledztwa. Niestety, nikt nie ma dla mnie zrozumienia. A sami z wypiekami oglądają filmy kryminalne, czytają książki. Nawet Michasia z pewną pomocą swojej mamy czyta teraz "Solilandię, czyli pamiętnik wielickiego skrzata" i bawi się potem w ogrodzie, że niby od nas też jest przejście do tej krainy. Ludzie nie domyślają się, że ich skromny i sympatyczny pies, czyli ja, to wybitny detektyw. No cóż, cudze chwalicie, swego nie znacie....Cześć, Tobi