Hau, Przyjaciele!
Najpierw byłem obrażony. Kuba i Paulina wypożyczyli na cały dzień rowery i urządzili sobie wycieczkę. "Tobi, ty zostaniesz z rodzicami."- usłyszałem na pożegnanie. Rodzice mieli do zaproponowania tylko krótki spacer wzdłuż plaży, który bez dzieci wydaje się jakiś monotonny, a nawet męczący. Słyszałem, że nadchodzą SMS-y, ale nikt mnie nie powiadomił, co takiego przydarzyło się Paulinie i Kubie. Sytuacja wyjaśniła się wieczorem, gdy zajechali pod "Aleksandrę" czerwoni z emocji. Spotkali jakąś wesołą grupę młodzieży z gliwickiej parafii, zostali zaproszeniu na pogodny wieczorek. A najważniejsze, że mnie zabiorą. Pogodziłem się nawet z tym, że musiałem iść na smyczy. Za to potem byłem w centrum uwagi, wygłaskany i obdarzony najczulszymi epitetami. Jednak energiczna starsza pani już wołała, by wszyscy usiedli na kocach, bo oto za chwilę pojawi się św. Kinga i Tatarzy oraz klaryski i wielu innych bohaterów. Ulokowałem się obok Pauliny i przyglądałem się inscenizacjom z życia św. Kingi. Mało rozumiałem. Ale gdy dzicy Tatarzy próbowali ją dogonić, wyrwałem się z głośnym szczekaniem na ratunek. Otrzymałem wielkie brawa, a w nagrodę spory kawałek kiełbasy z ogniska, które wnet zapłonęło i przy którym wesoły ksiądz opowiadał kolejne fakty z życia tej niezwykłej świętej. Było już ciemno, gdy kilku nowych przyjaciół odprowadziło nas pod sam pensjonat. "Nigdy nie sądziłam, że mogę się czegoś nauczyć od dziewczyny, która żyła w średniowieczu"- zwierzała się Paulina mamie. Jeszcze włączyła laptopa, by poznać kolejne szczegóły. Tylko Kuba jakoś mało mówił, poszedł posiedzieć na ławce w ogrodzie, a Paulina szeptała rodzicom, że chyba jedna z nowo poznanych dziewczyn zrobiła na nim wielkie wrażenie. Cześc, Tobi