Hau, Przyjaciele!
Jest ciepło. Pewnie zauważyliście to, ale muszę o tym szczekać, piszczeć, skomleć, bo tak bardzo cieszę się pogodnymi, wiosennymi dniami. Niestety, dzieci mają chyba bardzo dużo zajęć w szkole, więc wszystkim brakuje czasu na wędrówki ze mną. Co prawda Michasia zaprasza mnie na spacery, ale przy całej sympatii dla małej sąsiadki, to jednak nie przepadam za tym, gdy mały człowieczek ciągnie mnie na smyczy i nieustannie wykrzykuje me imię. Ale oto dzisiaj Jadzia i Paulina wróciły ze szkoły z radosną nowiną o klasowej wycieczce w Beskidy. Temat jest tak ważny, że - jak zawsze- muszą go mówić na polach, wędrując miedzami aż do Żołędziowej Górki i z powrotem. Wreszcie się wybiegałem. Zawarłem kilka ciekawych znajomości z różnymi psami. Postraszyłem też pewnego yorka, co zawsze wprawia mnie w dobry humor. A one przekrzykiwały się w planach, kto z kim będzie jechał wyciągiem na Czantorię. Nie mój problem. Ważne, by małe yorki stawały mi czasem na drodze. Cześć. Tobi.